poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Epilog

Siedział na ławce, ubrany był w szykowny garnitur. W tym momencie nie myślał, bo po prostu nie umiał. Kilka tygodni temu udało mu się przekonać Allie, aby ta poszła do lekarza, polecanego przez ojca. Byli u niego razem. Razem słuchali jego słów, razem płakali, razem przechodzili przez ostatnie tygodnie jej życia. W urzędach dopełnili wszelkich formalności, Cesc zaadoptował nawet Noreen, która kompletnie nie wiedziała co się dzieje. Przeprowadziły się do państwa Fabregasów, młodsza razem z Nurii i Carlotą opiekowała się małą Lią, a Allie całe dnie leżała w łóżku, w sypialni czekając na nieuniknione. Pewnego deszczowego dnia Cesc, ubrany w garnitur, z przylepionym uśmiechem na twarzy klęknął przy jej łóżku.
- Allison Newson, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na Ziemi i zostaniesz moją żoną? - zapytał ze łzami w oczach. Zaledwie kilka minut temu wrócił ze spotkania z adwokatem. Daniella wyrzekła się całkowitych praw rodzicielskich, co oznaczało, że Lia pozostanie z nim. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko ukochanej Allie. Dziewczyna powoli otworzyła zielone oczy, z których sączyły się łzy i spojrzała na niego. nic nie odpowiedziała tylko kiwnęła głową i lekko się uśmiechnęła. Od dłuższego czasu nie miała już na nic siły, serce przestawało jej służyć. Cesc włożył pierścionek na jej bladą, delikatna dłoń i usiadł obok Allie na łóżku.
- Kocham cię. - szepnęła cichutko.
- Też cię kocham. - uśmiechnął się lekko, po czym nachylił się nad nią i czule pocałował.
- Cesc... - jęknęła, kiedy ten się odsunął.
- Tak?
- Kochaj się ze mną. - odparła. - Chcę wiedzieć jak to jest, zanim umrę. - dodała po chwili. Hiszpan nie zawahał się ani chwili.
Teraz, kiedy wspomina te wszystkie chwile spędzone z Allie serce po raz enty rozpada się na miliony kawałków. Dwa tygodnie później wzięli cichy, prywatny ślub, w którym uczestniczyła tylko Noreen i rodzina Cesca. Allie przez cały czas płakała, a Cesc tulił jej do bezwładne ciało do siebie. Chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie, żeby się nie skończyła. Tak bardzo nie chciał jej tracić, ale niestety... Bóg był innego zdania. Tydzień po ślubie, w nocy, kiedy spokojnie leżała w silnych ramionach męża tak po prostu...przestała oddychać. Kiedy Cesc zdał sobie z tego sprawę od razu zadzwonił na pogotowie, starał się ją reanimować, jednak nic to nie dało. Stwierdzono zgon. Serce Allie tak przepełnione miłością nie dało sobie rady.
Wstał z ławki i z głośnym rykiem zrzucił z parapetu doniczkę z kwiatami. Kilka minut temu ostatecznie musiał pożegnać ukochaną. Wszyscy obecni na pogrzebie mówili jak bardzo im przykro, składali kondolencje, ale tak naprawdę nie mieli pojęcia co czuje. Spędził z nią cholerne kilka tygodni, a powinien całe życie! Klęczał nad kwiatami, które po chwili zwiał wiatr i płakał pierwszy raz od długiego czasu. Kiedy lekarze stwierdzili zgon nie płakał, tylko milczał i spoglądał na nią. Nie docierało do niego to, że już nigdy jej nie zobaczy.
- Cesc... - usłyszał piskliwy głosik. Odwrócił się i zobaczył Noreen, ubraną w czarną sukienkę. Szybko otarł łzy z twarzy i próbował się do niej uśmiechnąć, jednak nie umiał.
- Chodźmy do domu. - westchnął idąc w jej stronę. 
- Nienawidzę Allie za to, że nas zostawiła. - szepnęła ze łzami w oczach. Jej dolna warga zaczęła drgać, a po chwili całkowicie się rozpłakała.
- Nie mów tak. - wziął ją na ręce i przytulił mocno. - Allie wcale nie chciała nas zostawiać, kochała cię najbardziej na świecie, chciała żebyś miała lepsze życie, niż ona w domu dziecka. - dodał całując ją w czoło.
- Też ją kochałam. - wtuliła się w ramię Cesca.

Od autorki: Całe opowiadanie miało wyglądać trochę inaczej, miało być pisane zupełnie innym językiem, ale nie wyszło. Epilog krótki, jak to epilog, mam nadzieję, że się podoba, bo ja osobiście jestem z niego zadowolona bardziej, niż z poprzednich rozdziałów. Bardzo dziękuję, że Wszystkie byłyście tutaj ze mną przez cały czas. Pozdrawiam i zapraszam na pozostałe opowiadania! Laurel.
PS o rozdziale nie powiadamiam.

czwartek, 11 lipca 2013

6. Prawda bywa...śmiertelna

Położył swoją dłoń na jej i delikatnie ścisnął, dodając tym samym otuchy. 
- Cieszę się, że cię poznałem. - oznajmił lekko się uśmiechając. Allie nie wiedziała co odpowiedzieć. Cieszyła się, że Cesc tak bardzo nie cierpi, przynajmniej nie daje tego po sobie poznać. Bała się, a nawet była pewna, ze się załamie, zamknie w sobie. Gdyby tak się stało nie wybaczyłaby sobie tego, jej serce nie dałoby rady.
- Wracamy? - zapytał w końcu sięgając po kule.
- Jasne. - westchnęła, po czym wstała i podeszła do wózka. Lia leżała z otwartymi oczkami i ściskała w rączce jedną z zabawek. 
Znów szli wąską uliczką. Po obu jej stronach stały ogromne kamienice z małymi oknami. 
- Cesc, mogę cię o coś zapytać? - szepnęła nieśmiało.
- Jasne, pytaj o co chcesz.
- Nie zachowujesz się jak mężczyzna, który odkrył właśnie zdradę żony. Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj. Nie powinnam się wtrącać...
- Mam Lię i to jej chcę się poświęcić. Nie mam zamiaru dręczyć się i myśleć co by było gdyby. - uśmiechnął się lekko. - Mamy tylko jedno życie i każdy powinien przeżyć je jak najlepiej. - westchnął kończąc. Kiedy to mówił Allie wstrzymywała oddech. 
~*~
Weszli do domu, w którym czekała na nich niespodzianka. Gerard i Daniella siedzieli w salonie z kubkami kawy w dłoniach, a obok nich, jak gdyby nigdy nic Nurii i Francesc oglądali wiadomości w telewizji.
- Dobrze, że jesteście. Musimy porozmawiać. - westchnęła Nurii. - Usiądźcie. 
- Nie. - syknął Cesc. - Nie zamierzam przebywać z tą dwójką w jednym pokoju.
- Ale jak to? - zdziwił się Francesc. 
- A tak to. Od dawna mieli romans. - warknął. - Jutro spotkam się z adwokatem. Chcę rozwodu i ograniczenia praw rodzicielskich. - dodał.
- No dobrze, o tym zapomnieli nam wspomnieć. - odparła Nurii patrząc na Daniellę i Gerarda. - Ale nie zmienia to faktu, że Daniella oskarżyła Allie o kradzież złotej bransoletki. 
- Słucham ?! - blondynka wybałuszyła oczy. - Chyba jej nie...
- Nie, nie, nie ! - prychnął Cesc. - To już za wiele. Wynocha z tego domu! - podszedł do nich. - Powiedziałem! Wynocha! - ryknął, kiedy się nie ruszali. - A ty dziękuj Bogu, że mam złamaną nogę, bo zamiast pieprzyć Daniellę oglądałbyś grubego chirurga plastycznego i czekał na przeszczep mordy! - zwrócił się do Gerarda. - Allie, idź z Lią na górę, jeśli możesz. - dziewczyna posłuchała i szybko znalazła się w sypialni. 
Mimo zamkniętych drzwi dało się słyszeć krzyki z salonu. Przeważnie był to głos Cesca. Jakim prawem Daniella oskarżyła ją o takie coś?! Nurii nie powinna jej wierzyć...chociaż...z drugiej strony zna ją dłużej niż Allie.
~*~
Po kilku minutach Cesc wszedł do sypialni. Allie siedziała na łóżku obejmując nogi rękoma. Płakała. 
- Allie... - westchnął kuśtykając do niej.
- Przepraszam. - chlipnęła i zaczęła szybko przecierać koszulką zapłakane policzki. 
- Hej. - uśmiechnął się lekko. - Wszystko jest dobrze.
- Jak może być dobrze, jak Daniella oskarża mnie o takie coś! - odparła.
- Nie bój się. Nikt jej nie uwierzy. - przytulił do siebie. W jego ramionach była jeszcze mniejsza i bardziej krucha. Wtuliła się w Cesca jak w poduszkę próbując uspokoić oddech i przestań się trząść. Czuła bijące serce Hiszpana, jego miarowy oddech i to, jak delikatnie dłonią gładził jej ramię.Cały czas chodziły jej po głowie słowa Cesca, o tym, że mamy jedno życie i trzeba je wykorzystać jak najlepiej. Ale... jak może żyć nie myśląc o tym, co może się stać za kilka sekund, minut, godzin, tygodni, miesięcy?
Hiszpan przyłożył palec do podbródka Allie i podniósł jej głowę, chcąc spojrzeć w oczy. 
- Będzie dobrze, rozumiesz? - szepnął. Blondynka zaczęła się topić w jego czekoladowych oczach.
- Przepraszam. - usłyszeli szept Nurii i ciche stukanie palcem o drzwi. - Allie, naprawdę nie wierzyłam Danielli, ale ona nalegała... - dodała. Blondynka uśmiechnęła się blado. Pani Fabregas jeszcze przez chwilę milczała, po czym odeszła.
- No widzisz, mówiłem. - parsknął śmiechem. W tej chwili Lia zaczęła płakać. Cesc schylił się po kule, jednak Allie go uprzedziła i wzięła malutką na ręce. Po jakiejś chwili przestała płakać i zaczęła mamlać w buzi swój paluszek.
- Dzieci cię lubią. - oznajmił Cesc. Allie uśmiechnęła się kołysząc na boki, by Lia zasnęła. Wtedy przyszedł kolejny 'napad'. Zamroczyło ją. Szybko podała dziewczynkę Cesc'owi i popędziła do łazienki. Zamknęła się siadając na ubikacji i głęboko oddychając. Schowała twarz w dłoniach starając się nie rozpłakać.
- Allie! - zapukał Cesc. - Wszystko dobrze?
- Tak. - jęknęła połykając gorzkie łzy. -  Poczekaj chwilę. - odparła błagalnym głosem. Oblała twarz zimną wodą i zacisnęła dłonie na umywalce tak mocno, że kostki palców jej zbielały. Gwałtownie otwarła oczy. Wszystko wracało do normy. Otworzyła okno biorąc kilka wdechów świeżego powietrza.
- Al...-znów chciał zawołać, jednak dziewczyna otworzyła drzwi.
- Już wszystko w porządku. Przez to, co...co się działo zrobiło mi się trochę słabo.
- Jesteś pewna? - zmrużył oczy. Allie kiwnęła głową przechodząc obok piłkarza. Nie wiedziała co teraz ma ze sobą zrobić.
- Możemy porozmawiać? - rzucił nagle Cesc patrząc jej w oczy. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, jednak Carlota trzaskająca drzwiami ją wybawiła.
~*~
Wszyscy siedzieli przy stole i jedli obiad.
- Gdzie mamusia Lii? - zapytała ciekawska Noreen, którą Carlota przyprowadziła z przedszkola.
- Wiesz, ona...-zaczął Cesc- Wyprowadziła się. - dodał, a dziewczynka tylko kiwnęła głową. Jej buzia była cała w sosie od spaghetti, jednak Noreen to najwyraźniej wcale nie przeszkadzało.
Przez cały ten czas Allie zastanawiała się nad tym, co Cesc chce jej powiedzieć. Z każdą minutą obawiała się coraz bardziej i bardziej. Chciała jak najszybciej skończyć obiad i zaszyć się w swoim małym mieszkanku. Wczoraj, późnym popołudniem były na zakupach z Carlotą i Noreen chciała dzisiaj po raz setny pooglądać swoje nowe ubranka.
- Allie, słuchasz co do ciebie mówię? - zapytał Cesc, wyrywając ją z zadumy.
- Przepraszam. - stępnęła nabierając na widelec kolejną porcję dania.
- Po obiedzie moglibyśmy porozmawiać? - Allie chciała odpowiedzieć, ale znów Carlota ją wybawiła...lecz tym razem nie w sposób jaki by chciała.
- Porozmawiacie sobie, a my wszyscy wybierzemy się na spacer. - oznajmiła z szerokim uśmiechem.
~*~
Po obiedzie Allie szła za Cesc'iem do jego pokoju jak na ścięcie. Czuła, że zaraz znajdzie się na szubienicy i zawiśnie. Fabregas usiadł na fotelu odkładając kule.
- Allie... - zaczął ostrożnie, próbując właściwie dobrac słowa. - Chciałbym ci z całego serca za wszystko podziękować. Jestem tutaj i znam cię zaledwie kilka dni, a... - zaciął się przeczesując ciemne włosy dłonią. - Wywróciłaś moje życie do góry nogami. Wydawałoby się, ze je zniszczyłaś, ale tak na prawdę... naprawiłaś je, skierowałaś na właściwy tor. - uśmiechnął się lekko. Blondynka próbowała zatrzymać napływające do oczu łzy, lecz na marne. Cesc, widząc to szybko do niej pokuśtykał i ujął jej twarz w dłonie.
- Hej, nie płacz..- szepnął ocierając kciukami drobną i bladą twarz Allie z łez. Nie wiedziała co w tej chwili czuć.
Czuła mocny ucisk w gardle, dreszcz przeszedł po całym ciele blondynki. Życie nie oszczędzało Allie, a prawda jest taka, że zaraz po Noreen, Cesc jest najlepszym co ją w życiu spotkało.  Znów spojrzeli sobie w oczy, chcąc wyczytać w nich przyszłość spędzoną razem. Allie powoli stanęła na palcach, chcąc być jak najbliżej jego, a Hiszpam musnął jej usta.
- Zaczekaj. - szepnęła, odsuwając się od niego. - Mam niedokrwistość serca.. - jęknęła. Czekała na reakcję Cesc'a, jednak on nie ruszał się, tylko błądził oczyma po jej twarzy. - Ja umrę.

Od autorki: Jej, jakiś krótki wyszedł, ale co tam. Od początku mówiłam, ze będzie to dość krótkie opowiadanie i tak właśnie jest, jednak bardzo trudno będzie mi się rozstać z jego bohaterami. Pozostaje tylko epilog, który pojawi się zapewne w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam, dziękuję wszystkim za czytanie i do napisania! Laurel.

sobota, 22 czerwca 2013

5. Zdrada wyszła na jaw.

- Pozwolił ci się ktoś tak do mnie odzywać? - zakpiła Daniella. Wtedy coś w Allie drgnęło. Czemu pozwala jej się tak poniżać? Dlaczego to ona zawsze musi być ofiarą, tą gorszą? W tej chwili czuła przepełniającą ją siłę. Była zdolna wykrzyczeć wszystko o czym wie. Już otwierała usta, kiedy z sypialni wyszedł Cesc.
- Co się dzieje? - zamruczał półprzytomny.
- Dobra. ja już dłużej nie umiem. - oznajmiła Carlota. - Cesc, Daniella cię zdradza. Allie ci to potwierdzi. Widziała co wczoraj wyczyniali, kiedy byłeś na kontroli. - wypaliła po chwili. Angielkę zamurowało. Wytrzeszczyła oczy i nie wiedziała co powiedzieć. Przyjaciółka dźgnęła ją łokciem w żebra.
- Allie? - spojrzał na nią. Jego oczy były tak piękne. Przepełnione bólem. Nie mogła mu tego zrobić, nie umiała. A może, jeśli dowie się o tym teraz będzie bolało mniej? nie będzie dłużej oszukiwany...
Szybko. Podejmij jakąś decyzję...
- To prawda. - szepnęła. Carlota lekko się uśmiechnęła, Gerard złapał za głowę, a Daniella patrzyła na nią, jakby chciała wywiercić dziurę w jej brzuchu. Cesc spojrzał na przyjaciela.
- Nie wierzę. - pomachał przecząco głową, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do sypialni, jednak tym razem zamknął drzwi an klucz. Daniella stanęła obok nich.
- Cesc, błagam, otwórz! To nie prawda! - krzyknęła nie zważając na to, czy obudzi Lię. - Dlaczego wierzysz tej małej dziwce, a nie mi?! - dodała uderzając pięścią w drzwi.
- Odwołaj to, co powiedziałaś, suko! - Carlota rzuciła się na wiedźmę Semaan. Pique po chwili zaczął je rozdzielać, a Allie tak po prostu stałą w miejscu i myślała nad tym, co stało się kilka sekund temu.
~*~
Allie siedziała w kuchni przy kawie razem z Carlotą, a Daniella i Gerard dobijali się do drzwi Cesca.
- Jak mogłyśmy to zrobić?! - wypaliła Allie. - Zniszczyłyśmy wszystko. Może Daniella zrozumiałaby swój błąd i przestała go zdradzać... nie musiałby cierpień. - chlipnęła.
- Daj spokój. Dobrze, że się dowiedział. Teraz może wywalić tą krowę i osła, nie ubliżając zwierzętom na zbity pysk. - syknęła. Allie głośno wypuściła powietrze. W tym momencie usłyszały jak drzwi sypialni się otwierają. Szybko pobiegły na piętro. Zobaczyły, jak Cesc popycha walizkę na kółkach jedną z kul w stronę Danielli.
- Wynoś się. - spojrzał Danielli prosto w oczy. - Jeszcze w tym tygodniu wniosę o rozwód i ograniczenie opieki rodzicielskiej. - dodał.
-  Cesc! - krzyknęła. - Powinieneś wierzyć mi! Tyle już razem przeżyliśmy. Dlaczego miałabym cię zdradzić? I to z twoim przyjacielem! Nie zrobiłabym ci takiego świństwa! Jesteś dla mnie najważniejszy. - była w stanie klęknąć przed nim na kolanach. Teatralnie przetarła niby łzy napływające do oczu.
- Właśnie. - wtrącił się Gerard. - Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Znamy się od dziecka. Nie zrobiłbym tego. - jęknął.
- Wiecie dlaczego wierzę Allie, a nie wam? - westchnął Cesc. - Bo ona nie ma powodu, żeby kłamać. Żegnaj. - spojrzał na Daniellę. - A ty tez masz się wynosić. Nie będę się fatygował, żeby spakować twoje rzeczy. - dodał znów zamykając się w sypialni. Ale za nim to zrobił spojrzał na Allie. jego oczy, wciąż pełne bólu i niedowierzania. Serce podeszło jej do gardła. Czuła ucisk w dołku.
- Zadowolone?! - warknęła Daniella do Carloty i Allie, schodząc po schodach. - Zapłacicie mi za to. - dodała trzaskając drzwiami. 
Gerard podszedł do Allie i spojrzał jej Głęboko w oczy. Jej ciało przeszedł lodowaty dreszcz, bała się co może zrobić, ale on tylko uśmiechnął się półgębkiem, po czym odszedł. Wiedział, jak na nią działa, jak ją przeraża i na pewno to wykorzysta. Dopiero kiedy zniknął za drzwiami frontowymi rozluźniła się.
~*~
Wszyscy, razem z Noreen, którą Nurii przyprowadziła z przedszkola jedli razem obiad. Tym razem w ciszy. Rodzice dopytywali się o Daniellę i Gerarda, ale reszta domowników milczała. Carlota karmiła butelką małą Lię, a Cesc gapił się w talerz. Kilkukrotnie Allie wydawało się, że zaraz się rozpłacze, ale nie. Trzymał się.
- Przepraszam. - otarł serwetką usta, chwycił za kule i pokuśtykał na zewnątrz. Allie szybko wstała i pobiegła za nim. Reszta domowników wymieniła spojrzenia.
- Cesc, zaczekaj! - zawołała. Stanęła przed nim już zapłakana. - Przepraszam. - jęknęła.
- Ale za co?
- Przepraszam, przepraszam,przepraszam. - nerwowo przeczesała włosy. - Gdybym mogła, cofnęłabym czas. - jęknęła.
- Allie, przestań. Dobrze, że to wyszło na jaw. Wiem, że zrobiłaś to, żeby mnie chronić, ale lepiej, że dowiedziałem się o tym teraz. Nikt nie chce być okłamywany. - lekko się uśmiechnął. - Hej, nie płacz. Ta sprawa nie dotyczy ciebie. - otarł jej policzki wierzchem dłoni.
- Właśnie, ze dotyczy. Daniella od początku... nie darzyła mnie sympatią. I już wiem dlaczego. Wtykam nos w nie swoje sprawy. To wszystko przeze mnie... - dodała nie przestając płakać.
- Allie... - przytulił ją mocno. - Dzięki tobie nie będę musiał żyć w nieświadomości, że ważna dla mnie kobieta jest ważna również dla kogoś innego. - wyszeptał jej do ucha.
~*~
Leżała w łóżku patrząc na spokojnie śpiącą Noreen. Carlota zaoferowała się, że pojedzie z nimi jutro po południu do sklepu z ubraniami. Ale Allie nie o tym myślała. W głowie cały czas odtwarzała sobie głoś Cesca, kiedy wymawiał jej imię. Dobrze się stało, że ta zdrada wyszła na jaw. Nikt, oprócz małej Lii, która będzie się wychowywała w rozbitej rodzinie nie będzie musiał cierpieć.
~*~
Upalny dzień. Temperatura sięgała do trzydziestu czterech stopni Celsjusza. Allie otarła czoło mokrą dłonią, a w drugiej trzymała szmatkę i wycierała drewniane meble w altance na tyłach ogrodu. 
- Cześć. - usłyszała głos Cesca. Szybko się podniosła i spojrzała na niego. Zamroczyło ją. Szybko oparła się o stół i zaczęła głęboko wciągać powietrze. 
- Hej,hej. Wszystko okej? - zapytał zaniepokojony kuśtykając bliżej.
- Tak. Tylko dzisiaj taki upał, a mało piłam. - wymyśliła szybko. Przetarła twarz mokrą ręką. 
- Słuchaj, może chciałabyś się przejść? - zaproponował. Zamurowało ją. - Lia się obudziła, a nie chcę, żeby cały czas siedziała w domu. - wzruszył ramionami. - Wiesz, nie mam jak złapać wózka. 
- A,tak. - powiedziała nazbyt głośno. - Jasne, możemy się przejść, tylko skończę. 
Po dziesięciu minutach ostrożnie przebrała Lię z piżamki w malutkie, różowe body w kwiatki i położyła do wózka. Była tak podobna do Cesca. Duże, brązowe oczy, pełne usta i ten charakterystyczny, odrobinkę krzywy nosek. Wyszli z posiadłości Fabregasów i skierowali się wąską uliczką na rynek Arenys de Mar.
- Wiesz, tak naprawdę to od kilku tygodni podejrzewałem, że Daniella mnie zdradza. Wychodziła wieczorem, mówiąc, że umówiła się z przyjaciółkami. Kilka razy dzwoniłem do którejś z nich i zaprzeczały. - zadrżał mu głos. - Po prostu nie chciałem w to uwierzyć. Byłem ślepo zakochany. Myślałem, że jestem szczęściarzem. Robię to co kocham, mam miłość swojego życia i córkę. - przerwał na chwilę zagryzając wargi. - A tu nagle wszystko zaczyna się walić... - westchnął. - Ale. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki kontuzji przyjechałem tutaj, uniknąłem życia w kłamstwie i poznałem ciebie. - uśmiechnął się lekko. Allie parsknęła zaskoczona. Nagle zamroczyło ją. Bała się, że napady nasiliły się, ale okazało się, że był to flesz aparatu. 
- Nie zwracaj na nich uwagi. - westchnął Cesc. - Nauczyłem się z tym żyć. Jutro na okładkach będzie tytuł: Fabregas zdradza swoją partnerkę z młodszą! Albo coś takiego...
- Nie mam zamiaru się tym przejmować. - odparła, również się uśmiechając. Weszli na średniego rozmiaru rynek miasta i usiedli na krawędzi fontanny. 
- Jak ja dawno tutaj nie byłem. - spojrzał w niebo. - Gdy byłem mały zawsze grałem tutaj w piłkę z kolegami. Dopiero później wybudowano taki miały stadion, obok szkoły. - oznajmił. Zaczął rozglądać się dookoła, po chwili zawieszając na czymś wzrok. - Kupisz watę cukrową? - uśmiechnął się szeroko. Nie wyglądał na osobę, która dowiedziała się o zdradzie ukochanej. Wyciągnął z kieszeni kilka drobniaków i podał je Allie. Blondynka podeszła do starszego pana, który stał za czerwonym stoiskiem. Po kilku minutach wróciła do Cesca i Lii, po czym podała mu słodkości.
- A jak wyglądało twoje dzieciństwo? - zapytał prosto z mostu. Nikomu jeszcze nie opowiedziała dokładnie o swoim dzieciństwie, nawet Carlotcie.
- Kiedy miałam czternaście lat moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Nie miałyśmy rodziny, która mogłaby się nami zająć. Rodzice pobrali się w bardzo młodym wieku i wyprowadzili się z małego miasteczka, w którym mieszkali do Londynu. Noreen praktycznie wychowała się w domu dziecka. - zatrzymała na chwile powstrzymując gorzkie łzy, zagryzając je słodką, różową watą. - Kilak miesięcy temu, kiedy skończyłam osiemnaście lat za oszczędności kupiłam dwa, najtańsze bilety i przyjechałam tutaj. Chciałam zacząć wszystko od nowa. Twoi rodzice bardzo mi pomogli. - lekko się uśmiechnęła.
- Przykro mi. - odparł szczerze. Próbował sobie wyobrazić małą Allie, która płacze na pogrzebie rodziców i ściska malutką Noreen za rękę.
- Niepotrzebnie. Dałyśmy radę. - westchnęła.

Od autorki: Napisałam ten rozdział w jeden dzień. Był to taki nagły przypływ weny. Mam nadzieje, ze się podoba. Chciałam ten wątek Gerarda i Seemanki pociągnąć dłużej, ale to znaczyło, że Cześku dłużej by cierpiał, a tego nie chcemy. Niedługo powinnam odwiesić tu-me-ayudas więc się szykujcie! Pozdrawiam i liczę na komentarze. Do napisania!Laurel.

niedziela, 2 czerwca 2013

4. Idealne miejsce dla dłoni Gerarda.

Gerard usiadł na swoim miejscu. Przez cały czas nie spuszczał wzroku z Allie. O czym myślał w tym momencie? O tym, żeby jak najszybciej ją przelecieć. Ale ona nie jest jak Daniella. Nie da się tak szybko.
Wiele razy rozmyślał nad tym, dlaczego on i Daniella mają romans. Z Cesc'iem przyjaźnił się od dziecka, byli jak bracia, a tu nagle sypia z jego miłością i matką córki. Wiedział, że to złe, no ale, w jego przypadku to nieuniknione. Przecież jest przystojny, ma zabójcze ciało no i oczywiście urok osobisty.
- Przestań się tak gapić, bo mnie peszysz. - syknęła Angielka, wyrywając go z zadumy.
- Nic na to nie poradzę, że mnie zauroczyłaś. - uśmiechnął się. Allie zacisnęła dłoń na nożu. Miała ochotę nim go dźgnąć, ale powstrzymała się. Jak ona to wytrzyma, do jasnej cholery ?! Nie może powiedzieć o tym Cesc'owi, będzie musiała znosić tego oto debila przez Bóg wie jak długo. W końcu skończyła robić kanapki. Poukładała je na talerzyku i położyła na stole, po czym umyła ręce.
- Nie zjesz ze mną? - zapytał, kiedy zmierzała w stronę drzwi. Już chciała coś odpowiedzieć, kiedy do środka wtargnęła Daniella.
- Oo! - pisnęła. - Kanapki. Umyłaś ręce? - zapytała Annie. Dziewczyna zacisnęła szczękę. Gdyby była Carlotą, odpowiedziałaby coś w stylu: Nie kurwa, grzebałam nimi w dupie, a potem wytarłam do sera. Ale nie była Carlotą, niestety.
- Tak. - westchnęła zmierzając schodami na górę. Coś ją jednak zatrzymało, jakiś wewnętrzny głos. Wróciła na parter oparła się o ścianę obok drzwi i starała się nie oddychać. Najpierw słyszała cichy, głupkowaty rechot Danielli, a później rozmowę.
- Cesc jedzie dzisiaj do lekarza na kontrolę, nikogo oprócz tej smarkuli nie będzie w domu, czyli... - blondynka wyobraziła sobie, jak Daniella w tym momencie zagryza i oblizuje wargi pomalowane krwistoczerwoną szminką. Stukot obcasów. W tym momencie nie mogła się powstrzymać, żeby tego nie zobaczyć. Wychyliła się trochę. Daniella siedziała Gerardowi na kolanach i całowała go po szyi.
- Boże, daj mi siłę. - szepnęła sama do siebie i spojrzała na schody. Cesc właśnie z nich schodził. Nie! On nie może tego zobaczyć! Popędziła w jego stronę, chciała go czymś zająć. Była już u szczytu schodów, kiedy nadepnęła na sznurówkę i bezwładnie poleciała przed siebie.
- O Jezu! - jęknęła. Leżała na Fabregasie, a on śmiał się z jej miny. Szybko zeszła i spojrzała na nogę piłkarza.
- Allie, nic się nie bój. - parsknął pukając w twardy opatrunek. - Wystarczy, że pomożesz mi wstać i wszystko będzie w porządku. - dodał. Dziewczyna oparła kule o poręcz schodów, Cesc oparł się o jej ramię i jakoś wstali.
- Przepraszam. - zagryzła wargi nie wiedząc co jeszcze powiedzieć.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się. Już wiedziała co różni jego i Gerarda. Cesc niczego nie udawał. Był sobą. W tym momencie do domu wparowała Carlota z torbą z zakupami. Wszyscy usłyszeli jakby przewracające się krzesło. Brunetka weszła do kuchni. Allie przygotowywała się na głośne krzyki, niecenzuralne słowa i paznokcie dopadające czerwone usta Danielli, ale nic takiego się nie stało.
- Allie! Rozpakuj zakupy ! - krzyknęła Daniella. Blondynka tak mocno ścisnęła poręcz schodów, że kostki jej zbielały. Po chwili razem z Carlotą razem wszystko schowały.
- Allie ! Poprasuj Cesc'owi koszulę, bo idzie dzisiaj na kontrolę. - usłyszała.
- Cette chienne est la fille du diable, l'enfer! - powiedział do siebie.
- Ty, młoda. Skąd znasz francuski? - zapytała zdziwiona Carlota.
- Uczyłam się w podstawówce. - odparła zmierzając po schodach na piętro.
- A co to znaczyło?
- Że ta suka jest córką diabła. - oznajmiła. Allie weszła do pokoju Danielli i Cesca. Kobieta wyciągnęła z szafy biała koszulę.
- Dani, nie. Sam to zrobię. Allie ma pewnie dużo rzeczy do zrobienia. - odparł Cesc.
- Przestań, ona tu pracuje, dostaje za to pieniądze. - uśmiechnęła się, co spowodowało, że jej twarzyczka wydawała się jeszcze bardziej krzywa. Angielka wyrwała jej koszulę z dłoni i poszła do salonu, gdzie zaczęła ją prasować. Carlota w tym czasie siedziała rozłożona na kanapie i czytała notatki. W końcu za dwie godziny ma wykład.
~*~
Francesc zawiózł Cesca na kontrolę, Carlota na wykład, a Nurii obiecała Noreen, że pokaże jej cukiernie. Czemu akurat dzisiaj ?!
Allie klęczała na ziemi i wycierała mokrą szmatką podłogę. Nie zrobiła tego mopem, bo chciała, żeby zajęło jej to jak najdłużej. Cesc nie może dowiedzieć się o romansie tych dwojga. Załamałby się, serce by mu pękło. Nie mogła na to pozwolić, nie zasługiwał na to. Co zamierzała zrobić? Nakryć ich na 'tym', zrobić zdjęcie, a raczej udawać, że je zrobiła, bo nie chciała na to patrzeć i szantażować ich. Chciała żeby skończyli ten teatrzyk. Rozmawiała na ten temat z Carlotą. Ona chciała nagrać te igraszki i pokazać, że Cesc'owi, ale Allie nie miała serca, żeby go skrzywdzić. Z zamyśleń wyrwał ją płacz Lii. Słyszała stukot obcasów, kiedy Daniella biegła do niej w samym ręczniku, trzaskając drzwiami łazienki.
Westchnęła głośno. Nie. Nie może tego zrobić. Carlota ją zabije, ale nie będzie się mieszała do życia innych. To nie jej sprawa. Niedługo wszyscy wyjadą, a ona będzie dalej żyła swoim życiem.
Wrzuciła szmatkę do wiadra, podniosła się z klęczek i poszła do łazienki na parterze. Wylała wszystko do ubikacji, a szmatkę wykręciła i wypłukała, po czym powiesiła ją na suszarce.
Weszła na piętro, żeby zabrać swoje rzeczy z pokoju Carloty. Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść. Przechodząc obok sypialni, zobaczyła Daniellę opierającą się o łóżeczko, w którym spała Lia i całującego ją Gerarda. Błądził dłońmi po jej ciele tak długo, aż znalazł ich miejsce. Pod spódniczką, między nogami. Daniella odpinała guziki jego koszuli. W końcu wziął ją na ręce i rzucił na łóżko, nie przestając całować. Śniadanie podeszło Allie do gardła. Już miała biec do łazienki wymiotować. Weszła do pokoju Carloty, zamknęła oczy i starała się zapomnieć o wszystkim co widziała. Usłyszała jęki, śmiech i sprośne słówka. Nie wytrzymała. Wzięła torebkę i cicho zeszła na dół. Otwarła drzwi, a przed nią dosłownie wyrósł Cesc.
- Już jesteście ? - jęknęła starając się wyglądać na opanowaną.
- Tak, nie było korków. - uśmiechnął się wchodząc do środka.
- Nie było korków? Dziwne. - odparła mówiąc to wyraźnie i głośno. Miała nadzieję, że ci na górze to usłyszą, ale tak się nie stało, bo Daniella pisnęła zadowolona.
- Co to było? - zapytał Cesc. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Miała nadzieje, że zaraz z garażu wyjdzie Francesc i zawoła syna. Zaczęło nerwowo wyłamywać palce. W końcu oparła się na nim i udała, że mdleje. Nic innego nie przyszło jej do głowy. - Hej, hej. Allie. - starał się utrzymać ją jedną ręką.
- To nic, tylko na chwilę mnie zamroczyło. - odparła, kiedy kuśtykając starał się wyprowadzić ją na zewnątrz.
- Allie! - zawołała Carlota na cały regulator.Wtedy ktoś spadł z łóżka. Blondynce kamień spadł z serca i stanęła na nogi. - Co się stało?
- Nic,nic. Wszystko dobrze. - odpowiedziała przez zęby kiwając głową w bok.
- Zajmę się nią. Idź do taty, coś od ciebie chce. - powiedziała do Cesca i odeszła z przyjaciółką na bok. - Co jest?
- Daniella i Gerard. Tam. Na górze. Ten teges.
- Masz zdjęcie ?!
- Nie, Carlota. Nie chcę się w to mieszać. Ich życie. - wzruszyła ramionami.
- Allie... - jęknęła przebierając nogami w miejscu jak mała dziewczynka.
- Przepraszam, ale nie mogę. - jęknęła. - Muszę iść po Noreen. - dodała. Przełożyła torbę przez ramię i opuściła posiadłość państwa Fabregas.
~*~
Poszła po siostrę do cukierni Nurii, a zaraz potem do domu. Zjadły ciastka, które dała in Nurii, pobawiły się, pooglądały telewizję, Allie ogarnęła mieszkanie, później zjadły kolację i przygotowały się do spania. Myjąc zęby Allie poczuła, że robi jej się duszno i ciemnieje przed oczami.
- Wiedziałam, że to zbyt piękne. - jęknęła sama do siebie. Cały dzień bez 'incydentu' nie był możliwy. Oparła się o umywalkę, zacisnęła na niej dłonie i czekała aż przejdzie.
- Allie ! - krzyknęła Noreen z pokoju.
- Zaraz przyjdę. - odparła ciężko oddychając. Po omacku wyczuła kran, puściła wodę i opryskała się jej zimnym strumieniem kilkukrotnie. Przeszło. Trwało to dosyć długo, ale przeszło. Dokończyła wieczorną toaletę, po czym poszła do siostry, która już drzemała.

Tej nocy nie spała spokojnie. Śniło jej się, że leży na łące, w piżamie. Zaczyna kropić ciepły deszczyk, słońce nadal świeci, a na niebie pojawia się tęcza. W pewnym momencie to wszystko zamienia się w jaskinie. Nie widać nic. Czuje, że coś, a raczej ktoś ją dotyka. Męska dłoń mąci po jej ciele. Po policzkach, szyi, dekolcie, brzuchu, wędruje coraz niżej. W końcu usta mężczyzny wpijają się w jej. Kilkudniowy zarost pieści jej twarz, a ramiona mocno obejmują. Zaczyna robić się coraz jaśniej. Mężczyzna odsuwa się od dziewczyny. Widać tylko oczy. Te niebieskie oczy...

Allie obudziła się w środku nocy spocona. Oparła się o ramę łóżka i głęboko oddychała. Co to miało być ?! Jej wyobraźnia jest jakaś chora, powinna pójść do psychiatry albo od razu do domu wariatów. Boże, Pique ?! Ten Gerard Pique, który jeszcze kilka godzin temu trzymał rękę między nogami Danielli Semaan?! Bez komentarza.
~*~
Po odprowadzeniu Noreen do przedszkola zjawiła się u państwa Fabregasów wcześniej, jednak ani Francesc, ani Nurii nie siedzieli przy stole. Weszła po schodach na piętro, otworzyła drzwi pokoju Carloty, która jeszcze smacznie spała i wskoczyła na nią.
- Co do... - jęknęła przecierając oczy.
- Witaj, Śpiąca Królewno. - blondynka pokazała jej język. - Gdzie twoi rodzice?
- Wcześniej wyszli. Prosili, żebyś zrobiła pranie. - ziewnęła. - Jak zrobisz to za jakieś pół godziny, to ci pomogę, daj mi jeszcze chwilę... - jęknęła półprzytomna, po czym zasnęła. Allie zeszła z niej i poszła do kuchni, żeby zrobić wszystkim śniadanie. Wyciągnęła z lodówki jajka, z półki patelnię. Zaczęła rozbijać jajka, kiedy poczuła na biodrach czyjeś dłonie. Sapnęła, nie mogąc złapać oddechu. Hiszpan, stojący za nią dotknął ustami szyi Allie, odgarnął włosy na bok. Kiedy zaczął przesuwać dłoń w stronę piersi ocknęła się. Złapała za patelnie z jajkami, szybko się odwróciła i cała zawartość naczynia wylądowała na głowie Gerarda.
- Debil. - syknęła trzaskając drzwiami kuchni. Wbiegła na górę, chcąc iść do Carloty, ale z sypialni wyszła Daniella.
- Uspokój się, kretynko, bo Lię obudzisz. - warknęła.
- Możesz chociaż na moment zamknąć mordę ?! - krzyknęła nie umiejąc wytrzymać. Wtedy z pokoju wyszła Carlota, uśmiechnęła od ucha do ucha, a jej oczy ukazywały pogardę skierowaną na wiedźmę Semaan.

Od autorki: Tak, wiem, że znowu będziecie złe na Gerarda, ale nie mogłam się powstrzymać pisząc ten rozdział. Wybaczycie mi, prawda?Chciałabym z całego serca podziękować za komentarze pod poprzednią notką. Nawet nie wiecie jakiego daje to kopa i motywuje do dalszego pisania. Zapraszam również na resumen-de-la-vida, gdzie pojawił się prolog. Hmm.. co by tu jeszcze... nie mam pojęcia, kiedy pojawi się prolog na que-me-amas, który jest już napisany dawno, tylko czekam na szablon. To chyba tyle. Proszę o komentowanie i pozdrawiam. Do napisania, Laurel!

sobota, 18 maja 2013

3. Wrzód na tyłku, czyli wiedzma Semaan.

W dalszym sprzątaniu przeszkodziły jej dzikie krzyki, syki, ryki i Bóg wie jeszcze jakie odgłosy.Allie wyłączyła odkurzacz, po czym pobiegła na piętro. Za nią, kuśtykający i połykający ostatnie kęsy kanapki ruszył Cesc.
- Boże! - ryknęła Carlota łapiąc się za głowę. - Jesteś skończoną idiotką! Nie rozumiem Cesca! jakim prawem jest z taką suką jak ty ?! - krzyczała do Danielli gestykulując rękoma.
- Weź ty się czasem zamknij, smarkulo! Nikogo nie obchodzi twoje zdanie! Jesteś niczym! I nie myśl sobie, że Cesc ci uwierzy ! - odparła nie pozostając jej dłużna.
- Ty kurwo! - Carlota w końcu nie wytrzymała. rzuciła się na partnerkę jej brata z pięściami, a raczej z długimi paznokciami. Allie jeszcze nigdy nie widział tak bojowo nastawionej przyjaciółki. W tym momencie była przerażona tym, co widziała. Przez kilka sekund stała jak słup soli, jednak kiedy Daniella jęknęła z bólu, po tym jak Carlota podrapała ją po szyi blondynka w końcu "wróciła do żywych". Weszła między nie, obejmując Hiszpankę i odciągając ją od wrednej pani Semaan, a już niedługo Fabregas.
- Ej! Dziewczyny! Co wy robicie ?! - zapytał Cesc w końcu wchodząc na piętro.
- Kotek, no ! - jęknęła Daniella. - Popatrz co twoja siostra mi zrobiła! Ona jest nienormalna ! - dodała pokazując mu podrapane miejsca.
- Zamknij się, ty pojebana kretynko! - syknęła Carlota, próbując się wyrwać Allie.
- Carlota! Nie odzywaj się tak do niej ! - odparł Cesc oglądając rany Danielli, która teraz mierzyła się wzrokiem z Hiszpanką.
- Przejrzyj w końcu na oczy, Cesc! - jęknęła błagalnym już tonem. - Ona cię zdradza. Lia to nie twoja córka!
- Nie wierz jej ! Ona jest zazdrosna! - Daniella spojrzała na Fabregasa maślanymi oczyma.
- Skąd możesz to wiedzieć? - mężczyzna zwrócił się do siostry. - Nie masz prawa jej o nic oskarżać! Nie znasz Danielli, ja ją kocham ! - dodał szybko.
- Dzisiaj rano, jak szłam do sklepu to widziałam ją obściskującą się obok samochodu z Gerardem.- po tych słowach nastała kilkusekundowa cisza, która ciągnęła się nieskończenie długo.
- Nie słuchaj jej. - w końcu odezwała się Daniella. - To nieprawda. Nie wychodziłam nigdzie, sam o tym wiesz. Cały czas byłam z tobą i Lią. A poza tym, to nie zrobiłabym ci takiego świństwa!

I na tym się skończyło. Cesc obdarował młodszą siostrę karcącym spojrzeniem i razem z Daniellą zamknęli się w pokoju. Carlota wybuchnęła płaczem, wtulając się w ramię Allie, która kompletnie nie wiedziała co powinna teraz zrobić. Usiadła z przyjaciółką w salonie, zrobiła herbatę i podała jej. Siedziały długo w ciszy. Przez cały ten czas Carlota starała się uspokoić.
- Naprawdę tak było? - w końcu zapytała Allie.
- Nie wierzysz mi ?! - oburzyła się.
- Carlota, uspokój się. - westchnęła. - Opowiedz jak to było.
- No Jezu, no, Allie. - przewróciła oczami. - Po prostu, jak szłam do sklepu rano, koło szóstej to widziałam ją jak całuje się z Gerardem Pique przy jego samochodzie, poło parku. - dodała.
- Czekaj. Gerardem?  Tym Gerardem? - zdziwiła się wytrzeszczając oczy, a Carlota tylko kiwnęła głową. - Czy on i twój brat się nie przyjaźnią?
- Są najlepszymi przyjaciółmi. Od dzieciństwa... - odparła patrząc gdzieś przed siebie.

Po kilku minutach ciszy Carlota w końcu stwierdziła, że pójdzie po Noreen do przedszkola, żeby wszyscy razem zjedli obiad. Nurii wróciła z cukierni, Francesc wyszedł z gabinetu. Allie dziwiła się, że nie słyszał kłótni Car i Danielli. Wrzeszczały jakby skórę z nich zdzierano.
W końcu wszyscy usiedli przy stole, a Allie, Carlota i Nurii zaczęły nakładać do stołu. Oczywiście Daniella nie raczyła ruszyć dupska i siedziała jak wielka królowa. Kiedy Hiszpanka podawała jej talerz tak mocno trzasnęła nim o stół, że wszyscy podskoczyli, a ona tylko uśmiechnęła się... upiornie?
- Jak było w przedszkolu, Noreen? - zapytała Nurii starając się rozładować napiętą atmosferę.
- Bawiliśmy się na placu zabaw, w chowanego... - uśmiechnęła się szeroko. - Ale... pani powiedziała, że chce znów porozmawiać z Allie. - zwróciła się do siostry, którą teraz rozpierał gniew. Czy ta cholerna nauczycielka nie może się odczepić i przestać mieszać w nie swoje sprawy ?!
- Jasne, jutro z nią porozmawiam. - odparła przez zęby. W tym momencie zamroczyło jej się przed oczami. - Przepraszam na chwilę. - dodała wychodząc na zewnątrz. Oparła się o barierkę tarasu i głęboko oddychała. Serce podskoczyło jej do gardła i biło tak mocno, jakby chciało wyskoczyć, a ona z zamkniętymi oczyma czekała, aż po raz setny wszystko się skończy. Po chwili poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Kilka razy mrugnęła i odwróciła się.
- Allie, błagam cię. - westchnął Francesc. - Pozwól sobie pomóc. Umówię cię na wizytę do mojego przyjaciela, on ci pomoże. - dodał.
- Nie. Nikt już nie może mi pomóc. Chcę tylko nacieszyć się tym, co jest mi dane. - westchnęła próbując powstrzymać łzy, po czym weszła do domu i usiadła przy stole.
- Wszystko w porządku? - zapytał Cesc.
- Już tak. Zrobiło mi się tylko słabo. - oznajmiła próbując się uśmiechnąć, jednak natrafiła na wzrok Danielli, który był głodny ludzkiej krwi. Allie szybko spojrzała na swój talerz szukając widelcem jakiejś oznaki, ze Daniella coś tam wrzuciła, jednak szybko zrezygnowała. Ma paranoje. Przecież ona jest zwykłą kobietą kochająca swojego mężczyznę. Jest po prostu zazdrosna, jednak nie ma o co.

Po obiedzie Allie i Carlota zaczęły wkładać naczynia do zmywarki.
- Wiesz, że nie musisz tego robić? Ja tu pracuję. Dam sobie radę. - oznajmiła Angielka.
- A ty znowu swoje. - brunetka przewróciła oczyma wciąż wykonując daną czynność. Spojrzała w kierunku salonu. Na jednej kanapie siedzieli rodzice, a na drugiej Daniella pindrzyła się do Cesca, który był zajęty oglądaniem jakiegoś meczu. - Boże, jak ja nienawidzę tej kurwy. - syknęła przez zęby.
- Carlota! Nie mów tak! Już niedługo będziecie rodziną. - westchnęła Allie.
- Nie pozwolę na to. Ona zdradza Cesca! Chce tylko jego kasy. Wzięła go na dziecko, żeby zawsze mieć go przy sobie. Dam sobie rękę uciąć, że Lia nie jest jego.
- Uważaj, żebyś tych słów nie pożałowała. - prychnęła blondynka. W momencie, w którym Carlota chciała coś odpowiedzieć zadzwonił dzwonek. Allie szybko znalazła się przy drzwiach i otworzyła je. Jej oczom ukazał się nie kto inny jak wcześniej wspomniany Gerard Pique. Czyli Carlota mówiła prawdę. Ciekawe jaką historyjkę wymyśli. Chciał zobaczyć co z Cesc'iem, właśnie przyjechał. Jasne! A może by tak wspomniał o małym, a raczej dużym wrzodzie na tyłku przyjaciela jakim jest wiedźma Semaan?
- Dzień dobry. - w końcu wykrztusiła z siebie. Allie zdała sobie sprawę, że przez długie sekundy gapiła się na piłkarza morderczym wzrokiem. Biedny, niczego nieświadomy Cesc...
- Dzień dobry, zastałem może... - nie dokończył, ponieważ dziewczyna szybko mu przerwała. Nie chciała słyszeć z jego zdradzieckich ust tych słów.
- Tak, proszę wejść. - syknęła siląc się na chociażby lekki uśmiech. Kiedy Carlota wyszła z kuchni Allie kiwnęła jej głową na znak, że jej wierzy.
- Gerard! - krzyknął Cesc odrywając się od mecz u sięgając po kule. Było widać jak bardzo są ze sobą zżyci. W Allie aż się gotowało. Ładny kurwa teatrzyk! No i oczywiście aktorzy - profesjonaliści. Dziewczyna zauważyła jak Gerard i Daniella ukradkiem na siebie spoglądają. Krew zaczęła ją zalewać, a Carlotę kurwica chwytać.

- Będziemy się już zbierać. Do jutra. - pożegnała się ubierając siostrę. Przez resztę wieczoru nie mogła znieść tego, jak Pique i Semaan udają i oszukują biednego Cesca. Jak można być takim człowiekiem ?! Carlota je odprowadziła.
Po kilkunastu minutach były już w mieszkaniu. Allie zrobiła siostrze kanapki i włączyła bajki, a sama poszła wziąć prysznic. Powoli zaczynała mieć tego wszystkiego dość.Niby to nie jej sprawa, ale musi patrzyć na to przedstawienie. Tak bardzo współczuła nieświadomemu niczego Cesc'owi.
Po jakiejś godzinie obie poszły spać, tym razem bez żadnych problemów.

Następnego dnia Allie, tak jak zwykle odprowadziła Noreen do przedszkola. Nie obyło się bez rozmowy z nauczycielką, której po raz kolejny musiała "grzecznie" wyjaśnić całą sytuację i także "grzecznie" poprosić o niewtrącanie się. Po drodze do posiadłości Fabregasów zadzwoniła Nurii prosząc, aby zrobiła zakupy.
Przed wejściem do domu musiała wziąć kilka głębokich oddechów, aby nie wydłubać oczu tej dwójce. Znów zastała Nurii i Francesca przy stole w kuchni.
- Dzień dobry. - przywitała się. - Mam wszystko.- dodała stawiając zakupy na blacie.
- O, bardzo ci dziękuję. - podziękowała Nurii,  po czym rozliczyła się z Allie. - Muszę lecieć otworzyć cukiernię. Jeśli możesz, to zrób śniadanie tym śpiochom z góry. - uśmiechnęła się podnosząc torebkę, po czym wyszła.
- Allie, pozwól, że przemówię ci do rozsądku. - odezwał się Francesc. Znowu zaczyna.
- Proszę... - jęknęła. - Przestań z tym, nie chcę na razie o tym myśleć.
- No dobrze. Ale wrócimy do tej rozmowy. - odparł, po czym skierował się w stronę biura. Allie zaczęła szykować kanapki. Pokroiła w plastry wszystkie składniki, przyszedł czas na chleb. Gdyby sobie nie zrobiła krzywdy, to byłoby święto narodowe. Zawsze musi pokazać jaką jest sierotą.
- Auć. - jęknęła, a zaraz po tym z jej ust wypłynęła wiązanka przekleństw.
- Hola, hola. - parsknął wchodzący do kuchni Gerard. - Czekaj, zaraz coś na to poradzimy. - dodał grzebiąc w jednej z półek.
- Nie trzeba, poradzę sobie.- syknęła. W tym momencie Hiszpan wyciągnął wodę utlenioną i plaster.
- Trzeba,. trzeba. - uśmiechnął się uroczo. - Nie wierć się. - dodał nastawiając krwawiący palec Allie nad zlew, po czym polał go wodą utlenioną. Angielka zacisnęła zęby z bólu. Kiedy Gerard spojrzał jej w oczy kolana się przed nią ugięły. Były tak łagodne i niebieskie, jakby chciały przeniknąć w głąb duszy. Wróć.. ale poetka się ze mnie zrobiła, pomyślała Allie szybko odwracając wzrok.
- Gotowe. - szepnął Pique odsuwając się od niej.
- Dziękuję. - odparła przygryzając wargę i wróciła do szykowania kanapek. Mężczyzna usiadł na miejscu, gdzie jeszcze kilka minut temu siedział Francesc.
- A więc. - zaczął drapiąc się po karku. - Skąd jesteś?
- Z Londynu. - odpowiedziała nie odrywając wzroku od wykonywanej czynności.
- Ile masz lat?
- Osiemnaście.
- Jesteś dziewicą?
- Co to ma do cholery być, przesłuchanie ?! - wypaliła odwracając się w jego stronę. Znów te niebieskie oczy...
- Chciałem tylko zobaczyć jak się uśmiechasz.
- Czy to wygląda ci na uśmiech? - syknęła smarując masłem kolejną kromkę. Piłkarz odwrócił głowę w dziwny sposób, na co nie umiała powstrzymać parsknięcia śmiechem.
- Oo, widzisz. - uśmiechnął się. Wstał i skierował się w jej stronę. Sięgnął po kawę, dotykając w tym momencie ręką jej ramienia. Allie przeszedł dreszcz. Ten facet miał coś w sobie. Coś, czemu Daniella nie zdołała się oprzeć, ale jej się to uda. Nie ma innego wyjścia.

Od autorki: Witam! tak, wiem. Trochę naczekaliście się na ten rozdział, ale mam nadzieję, ze się podoba, bo mi osobiście przypadł do gustu. Wiem, że większość z Was mnie zlinczuje za to, jakiego bohatera zrobiłam z Gerarda, no ale ;). Co do innych opowiadań, to rozdział na tu-me-ayudas jest w trakcie pisania, a niedługo roszę z kolejnym, tylko jeszcze nie wiem którym. Jeśli chcecie, to tutaj możecie obejrzeć zwiastuny wszystkich opowiadań, za które dziękuję Miniizie i Skizzle. Pozdrawiam i czekam na opinie. Laurel.

czwartek, 2 maja 2013

2. Pierwsze (nie)miłe spotkanie

Leżała w łóżku spoglądając na słodko śpiącą Noreen. Mała była taka niewinna, nie miała pojęcia co się dzieję, ale mimo to Allie kochała ją z całego serca i była gotowa zrobić dla niej wszystko, dosłownie wszystko. Nie ma za dużo czasu, aby zaoferować jej to, co zechce, ale przynajmniej zadba o jej stabilną przyszłość. Kiedy przed oczami zobaczyła znajome, ciemne plamki westchnęła i położyła się na plecy. Odetchnęła kilka razy i znów spojrzała na swoją malutką i kochaną Norę.
Jutro miał przyjechać syn państwa Fabregas razem z rodziną. Nie miała ochoty mieszać się do życia kolejnych osób. I tak miała już potworne wyrzuty sumienia co do Francesa i Nurii, ale zależało jej, aby w przyszłości zajęli się Noreen.

Jeszcze tylko trzy stopnie...dwa stopnie...jeden stopień... i już! Udało mu się. Ledwo co, ale przykuśtykał na kulach do drzwi frontowych domu rodziców. Przy jego boku stała Daniella z małą Lią na rękach.
- Syneczku mój! - Nurii wystrzeliła z progu drzwi jak z procy i rzuciła się na Cesca mocno go przytulając i całując po głowie. - Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam, kochanie! - dodała ze łzami w oczach. Nawet nie zwróciła uwagi na Daniellę, której teraz zszedł uśmieszek z twarzy.
- Mamo, mamo. Już, wystarczy, wszystko jest dobrze. - parsknął, kiedy rodzicielka nie pozwalała wyrwać mu się z objęć. W końcu wybawienie przyszło ze strony ojca, który również go uściskał.
- Witaj Daniello. - rzuciła sucho Nurii. - Cześć, kruszynko. - uśmiechnęła się do Lii głaszcząc ją po malutkiej, jeszcze lekko opuchniętej rączce. Wszyscy weszli do środka, a nowo przybyli zdjęli wierzchnie nakrycia. Po chwili z piętra zbiegła Carlota, która kilkukrotnie mogłaby sobie połamać na nich nogi. Rzuciła się bratu na szyję, który stracił równowagę i uderzył plecami w lustro.
- O Jezu! - jęknęła odrywając się od niego. - Cescy, przepraszam! - dodała szybko widząc grymas bólu na twarzy brata.
- Nic się nie stało. też się cieszę, że cię widzę. - odparł. Carlota rzuciła zwykłe "Cześć" w kierunku partnerki brata i zaczęła robić dziwne miny do Lii. Daniella przewróciła oczami, nie mogąc już tego wszystkiego znieść. Ludzie! Cesc mnie kocha, zaakceptujcie to i przestańcie odstawiać jakieś pieprzone teatrzyki, myślała. Nurii na chwilę zniknęła w kuchni, po czym przytargała z niej Allie, za która z uśmiechem kroczyła Noreen.
- Cesc, to Allie, o której ci tyle opowiadałam i jej siostra, Noreen. - oznajmiła. Oczywiście po raz kolejny ominęła Daniellę, która wbiła wzrok w Angielkę.
- Miło cię poznać. - uśmiechnął się wyciągając rękę z jednej z kul i podając jej.
- Tak, mi również. - odparła przylepiając na twarz sztuczny uśmiech. Przywitała się również z Daniellą, która wciąż gapiła się na nią wzrokiem, który zapewne zamieniał w kamień. Allie już czuła jak jej wnętrze twardnieje pod wpływem takiego nacisku.
Allie i Carlota przygotowały nakrycia stołu, a Nurii przyniosła zupę w wazie. Noreen przez cały obiad zasypywała Cesca przeróżnymi (czasami głupimi) pytaniami, na które on cierpliwie odpowiadał.
- My będziemy się już zbierać. - rzuciła po obiedzie Allie już wstając.
- Chyba sobie żartujesz. - prychnęła Carlota - Zostajecie. Obie. - dodała kładąc nacisk na ostatnie słowo. Blondynka posłusznie ponownie usiadła. Nie chciała tutaj być. Zawracać im wszystkim głowy, przeszkadzać. Pewnie chcieli posiedzieć tylko w rodzinnym gronie i porozmawiać o ważnych sprawach, a one im tylko przeszkadzały. Razem z Noreen zawsze żyły w odosobnieniu, więc zdążyła się już do tego przyzwyczaić.
- Dlaczego ona jest taka malutka? - nagle zapytała Nora.
- Bo widzisz, Lia dopiero co się urodziła. - odparł Cesc szeroko się uśmiechając.
- A jak to zrobiłeś, że się urodziła? - nie poddawała się, wcinając kawałek ciasta, które przyniosła Nurii.
- Eee... - zaciął się, a wszyscy siedzący przy stole nie mogli powstrzymać śmiechu. - Bo widzisz. Ja i Daniella bardzo się kochamy i dlatego urodziła się Lia... - dodał drapiąc się po głowie. Nie miał pojęcia jak inaczej to powiedzieć. Noreen wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia.

Po posiłku Allie i Carlota zaczęły zanosić wszystko do kuchni.
- Daj, zrobię to. - westchnęła Angielka.
- Oszalałaś? Tego jest za dużo, sama nie dasz rady. - prychnęła.
- Przecież tutaj pracuję. - odparła. Carlota przewróciła oczyma. Już dobrze znała te teksty Allie. Chciała robić wszystko sama, nie ważne czy da radę, czy nie. Ale jednak ją rozumiała. Jej biografia do tego czasu byłaby dużo bogatsza niż niejednego pięćdziesięciolatka.
Znów te plamki przed oczami. Allie oparła się o blat i wzięła głęboki oddech.
- Muszę się przewietrzyć. - westchnęła wychodząc drzwiami tarasowymi. Stanęła obok jednego z drzew, objęła się ramionami i spoglądając w księżyc głęboko oddychała. Na myśl, ze niedługo to wszystko się skończy... musiała dać upust emocją i tak po prostu sobie popłakać.Rodzice zawsze powtarzali, że jest silna, że jest wojowniczką. Ale czy naprawdę? I co z tego, że udaje jej się jak na razie zapewnić Noreen dobre warunki, ale co będzie później?
Po chwili usłyszała czyjś przyspieszony oddech. Szybko odwróciła się, a jej oczom ukazał się kuśtykający Cesc.
- Co tutaj robisz? - zapytała oschle wycierając zapłakane policzki.
- Przepraszam, nie chciałem... - odparł cicho.
- Nie, to ja przepraszam. - zagryzła wargi zdając sobie sprawę z tego, jakim tonem do niego mówi. Uśmiechnęła się niepewnie.
- Płakałaś? - zapytał podejrzliwie.
- Nie. Soczewki mnie drażnią. - oznajmiła wymijając go i kierując się w stronę domu. Kiedy wchodziła po schodach na taras zobaczyła opartą o drzwi Daniellę.
- Czekaj. - syknęła łapiąc Allie za łokieć i przyciągając ją do siebie.
- Ała! - jęknęła, kiedy ta mocno ją ścisnęła.
- Nie myśl sobie, mała suko, że tymi swoimi gierkami uda ci się odebrać mi Cesca. - warknęła.
- Ale ja wcale...
- Daruj sobie ten niewinny ton. Znam te twoje gierki, nie jesteś jedyną która ich próbowała. Nie uda ci się. - dodała szarpiąc ją mocniej.
- Niech pani przestanie, to boli. - jęknęła. - Ja nie chce mieć z nim nic wspólnego. - dodała błagalnym tonem. Nie wytrzymywała już nacisku na rękę i wbijających się w skórę paznokci.
- I niech tak zostanie. - zakończyła przylepiając na twarz przesadnie sztuczny uśmiech i biegnąc do Fabregasa. Allie w drodze do łazienki zaczęła rozmasowywać rękę.
Weszła do małego pomieszczenia, zamknęła się na klucz i oparła o umywalkę zaczynając płakać. Nie zamierzała się nad sobą użalać, chciała tylko poczuć ulgę w okolicy mostka. Nie znosiła tego ucisku w dołku. Puściła wodę z kranu i przemyła nią twarz, po czym wytarła się ręcznikiem. Spojrzała w lustro. Co widziała? Osiemnastoletnią blondynkę o zielonych oczach, która jest cholerną sierotą i nie umie zawalczyć o życie! Dlaczego pozwoliła tej kobiecie na takie traktowanie? Bo się bała. Bała się, że państwo Fabregas uwierzą Danielli i nie będą chcieli jej znać, a Allie nie zniosłaby upokorzenia i osamotnienia.
W końcu wyszła z łazienki i usiadła na kanapie obok Carloty i Noreen.
- Gdzie byłaś? - zapytała Hiszpanka.
- W łazience. - odparła starając się nie patrzeć dziewczynie w oczy, ponieważ ona szybko dowiedziałaby się o co chodzi.

Po kolejnej godzinie tortur Noreen postanowiła wybawić Allie i stwierdziła, że jest zmęczona. Nurii proponowała, żeby zostały na noc, ale kiedy poczuła na sobie wzrok Danielli grzecznie podziękowała i po prostu razem z siostrą wyszła. Po powrocie do małego, przytulnego mieszkanka, które jakby nie patrzeć prawie się rozpadało umyła Noreen i przebrała ją w piżamkę. Mała od razu zasnęła, a Allie spoglądała na nią po raz enty zastanawiając się co się stanie, kiedy jej zabraknie. W końcu, po otarciu kilku łez zasnęła. Przecież jutro znów będzie musiała iść do pracy i znosić PANIĄ Daniellę Semaan.

Następnego dnia, tak jak zawsze obudziła się wcześniej, zrobiła kanaki, które po chwili zjadła Noreen i zaprowadziła ją do przedszkola. Przez całą drogę do domu państwa Fabregas starała się nie myśleć o nieprzyjemnościach, których będzie musiała doświadczyć. Przecież były nieuniknione.
- Dzień dobry. - przywitała się z Francesc'iem i Nurii, którzy jak zawsze siedzieli przy stole w kuchni i pili kawę.
- Witaj, Allie. - odparli jednocześnie, zaraz potem wybuchając śmiechem. Angielka wyjęła z półki ściereczkę i poszła do salonu, by zetrzeć kurze z mebli.
Po przebudzeni uśmiechnął się szeroko, widząc obok siebie najważniejsze kobiety w swoim życiu: Daniellę i Lię. No, może połowę najważniejszych kobiet. Przecież była jeszcze Narii i Carlota. Wstał z łóżka, starając się ich nie budzić, po czym poszedł do łazienki się umyć. Schodząc po schodach usłyszał ciche nucenie. Oparł się wejście do salonu i jak zahipnotyzowany wodził wzrokiem za krzątającą się Allie. W tej dziewczynie było coś tajemniczego. Ukrywała coś, ale nie wiedział co. Co prawda ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale i tak prędzej czy później dowie się tego.
- Czemu pan się na mnie patrzy? - zapytała po chwili nie przestając czyścić telewizora. Zamurowało go to.
- Przepraszam ja tylko... jak to pan? Nie jesteśmy na ty? - starał się zmienić temat.
- Pan jest synem moich pracodawców. - odparła wzruszając ramionami.
- W takim razie niech mi pani zrobi kanapki. - parsknął myśląc, że Allie się zaśmieje, albo chociaż zmięknie, jednak ona po prostu wstała i minęła go zmierzając w kierunku kuchni. Cesc stał jak słup soli. Po kilku minutach Allie zawołała: ,,Zrobione" i wróciła do sprzątania.

Od autorki: Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Daje to naprawdę dużego kopa! Co do tego, to nie jestem z niego zadowolona. To wszystko w mojej wyobraźni wyglądało inaczej, 'przesycone' było tajemnicą, a jak wyszło?
Co do tu-me-ayudas to niedługo pojawi się tam nowy szablon i rozdział (jak go napisze, bo nie mam już weny co do tego opowiadania, ale chce doprowadzić je do końca). Tutaj możecie zobaczyć także zwiastun que-me-amas, z którym ruszę kiedy dostanę zamówiony szablon. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.

czwartek, 25 kwietnia 2013

1. Kontuzja

- Nora, nie możesz brać tylu zabawek do przedszkola! - zawołała zniecierpliwiona Allie opierając się o drzwi i co chwilę spoglądając na zegarek. - W końcu jakiejś zapomnisz i będzie płacz, a ja nie zamierzam tłuc się w nocy, żeby przynieść ci lalkę. - dodała. Po chwili Noreen wyszła z sypialni z małym plecakiem, z którego wystawała piłka z reprezentacji Hiszpanii, lalka i szary miś.- Dobra, niech ci będzie, ale ostatni raz. - poddała się Allie, kiedy jej młodsza siostra spojrzała na nią maślanymi oczyma. Wzięła ją za rękę i razem zeszły po schodach starej kamienicy na zewnątrz, a później uliczkami Arenys de Mar udały się w stronę przedszkola. W tym pięknym, starym mieście mieszkały od dwóch miesięcy i powodziło im się całkiem dobrze. Noreen chodziła do przedszkola, w którym miała mnóstwo kolegów i koleżanek, nie tak jak w domu dziecka, w którym nikt jej nie lubił, a Allie miała dobrze płatną pracę, nie mogła więc narzekać. Państwo Fabregas doskonale znali jej sytuacje i zawsze byli chętni do pomocy. Zaprzyjaźniła się nawet z ich córką Carlotą, która studiowała psychologię sportową, aby w przyszłości móc pracować z bratem. Kiedy Allie była mała marzyła o tym, aby zostać księżniczką, jednak z tych rzeczy bardziej realnych - chciała studiować medycynę i jeździć do biednych krajów, aby tam pomagać innym. Nigdy nie przypuszczała, że to ona będzie potrzebować pomocy.
Po odprowadzeniu Noreen do przedszkola wróciła do mieszkania, wzięła swoje rzeczy i udała się do domu państwa Fabregas. Poproszoną ją, aby posprzątała, zrobiła obiad, a później razem z Noreen przyszła zobaczyć mecz FC Barcelony. Nie był to byle jaki mecz, tylko walka o finał Ligii Mistrzów z Bayernem Monachium. Wchodząc do domu minęła się z Carlotą, która szła w stronę samochodu i szukała czegoś w torebce.
- Hej. - uśmiechnęła się Allie, kiedy ta druga prawie nie uderzyła w furtkę.
- Cześć, jejku, Allie przepraszam cię, ale mam rozmowę z dziekanem, a jak na złość nie mogę znaleźć kluczyków do samochodu. - westchnęła prawie powstrzymując łzy. Z natury była osoba niezwykle wrażliwą, jednak potrafiła walczyć o swoje. W końcu wygrzebała klucze z breloczkiem Barcy z dna torebki, pożegnała się z Allie i wsiadła do samochodu. Blondynka powoli weszła do posiadłości państwa Fabregas, wytarła buty, po czym poszła do kuchni. Przywitali ją gospodarze siedzący w kuchni i popijający kawę.
- Dzień dobry. - przywitała się z nimi.
- Witaj, Allie. - uśmiechnął się Francesc czytając gazetę. Nurii podeszła do niej, pocałowała w policzek i odłożyła filiżankę do zlewu.
- Muszę lecieć do cukierni, zacząć robić tort na jakieś wesele. Do zobaczenia na meczu. - pożegnała się z domownikami, po czym wybiegła w pośpiechu. Allie założyła biały fartuszek, spięła włosy w kucyk i zaczęła się zmywaniem naczyń.
- Rozmawiałem wczoraj wieczorem, z moim przyjacielem, doktorem Morganem i... - zaczął Francesc, jednak nie było mu dane dokończyć.
- Przepraszam, ale nie am ochoty o tym rozmawiać. - poprosiła Allie.
- Rozumiem.. - westchnął. - W takim razie rano dzwonił Cesc i powiedział, że niedługo przyjadą razem z Daniellą i Lią. Chciałby cię w końcu poznać.
- To miłe z jego strony, ale to naprawdę...
- Allie, to ważne. Razem z Noreen stałyście się częścią naszej rodziny. Razem z Nurii traktujemy was jak córki, ale ty za każdym razem się odcinasz. Rozumiem... twoją sytuację, ale spójrz w przyszłość. - tłumaczył uśmiechając się lekko.
- O jakiej przyszłości ty mówisz ?! Ja nie mam przyszłości! - jęknęła powstrzymując napływające łzy.

Ze słuchawkami na uszach i w garniturach wszyscy piłkarze Dumy Katalonii weszli na murawę. Przed nimi zapewne najtrudniejszy mecz Ligii Mistrzów z od dawna nieponoszącym żadnej porażki Bayernem Monachium. Cesc stanłą na środku boiska, wziął głęboki oddech i rozejrzał się dookoła. Wciąż trochę bolała go głowa, po wczorajszym obchodzie barów w Monachium razem z kolegami, a najśmieszniejsze było to, ze Gerard obudził się łysy. Wszyscy żartowali, że są gwiazdami "Kac Vegas w Monachium". Na myśl o dzisiejszym poranku parsknął radosnym śmiechem. Nie mógł uwierzyć jakim jest szczęściarzem. Ma wspaniałą narzeczoną, niedawno urodziła mu się śliczna córka i w dodatku gra w klubie marzeń. Czego można chcieć od życia? Nagle ktoś przygniótł go ciężarem ciała i upadł na kolana. Okazało się, że to wiwatujący Iniesta, który darł się na cały regulator zapewniając, że dzisiejszego dnia zmiażdżą Bayern. Po chwili podnieśli się z murawy i zaczęli słuchać trenera.

Po południu poszła odebrać Noreen z przedszkola. Weszła po schodach do placówki, a kiedy otworzyła drzwi zobaczyła bawiące się na dywaniku dzieci. Kiedy siostra ją zobaczyła od razu podbiegła do Allie ściskając ją za nogi.
- Nauczyłam się dzisiaj nowej piosenki! Zaśpiewać ci? - zapytała.
- Chodź, ubierzemy się, a w drodze do cioci i wujka mi zaśpiewasz, zgoda? - uśmiechnęła się zadzajac siostrę na ławeczkę i zaczynając ubierać jej buty.
- Przepraszam, mogę z panią porozmawiać? - zapytała cicho przedszkolanka. Była zaledwie kilka lat starsza od Allie i było widać, że trudno zacząć jej tą rozmowę.
- Tak? - zapytała podnosząc się z kolan.
- Jest wiosna, na dworze robi się naprawdę gorąco, a Noreen wciąż chodzi w zimowych butach. To niezdrowe dla dziecka... - jęknęła, bojąc się, że Allie może źle zareagować. Nie myliła się. Angielka poczuła znajomy ucisk w żołądku.
- Czy pani sugeruje, że...
- Nie! broń Boże! Ja tylko chciałam...
- Proszę nie nie wtrącać. - syknęła, wzięła Noreen za rękę i wyszła z przedszkola. Doskonale wiedziała, że nie jest najlepszą opiekunką, ale przynajmniej trzymają się razem. Chciała zacząć oszczędzać na podróż do Londynu, na grób rodziców, ale przedszkolanka miała rację. Jest wiosna, niedługo lato. Musi zapewnić siostrze wszystko, co jest potrzebne. Kiedy znajdzie chwilę czasu wybierze się z nią do sklepu.
Po kilkudziesięciu minutach siedziały już w salonie u Fabregasów. Nurii bawiła się z Norą, Francesc podpisywał jakieś dokumenty związane z jego firmą budowlaną, a Allie szykowała popcorn i chipsy, co chwilę wypatrując Carloty, która po dosyć długim oczekiwaniu pojawiła się w drzwiach. Pomogła Allie poukładać wszystko na stole, po czym usadowiła się na kanapie.

Ostatni wdech. Ostatni wydech. I... czas na rozpoczęcie meczu.Piłkarze Barcelony wbiegli na murawę Alianz Areny. Ustawili się na swojej stronie, objęli ramionami i czekali na hymn Ligii Mistrzów. Zaraz po jego zakończeniu uścisnęli ręce z rywalami i każdy pobiegł na swoją pozycję. Cesc spojrzał na kibiców Bayernu, którzy oczywiście dominowali. Niedługo nie będziecie się tak cieszyć, pomyślał w duchu. Mecz rozpoczął się. *Na samym początku Barcelona kontrolowała grę, jednak w piątej minucie stało się coś, czego nie przewidział nikt. Arjen Robben podciął szarżującego Fabregasa, który dodatkowo pośliznął się na piłce i wylądował na murawę czując okropny ból. Spojrzał na swoją stopę, która była dziwnie wygięta i jęknął z bólu. W mgnieniu oka dookoła niego pojawił się sztab medyczny. Zawodnik Bayernu dostał zaledwie żółtą kartkę, po czym szybko wrócił do gry. Świat Cesca zatrzymał się. Czy właśnie w tym momencie jego kariera dobiegła końca? Czy już nigdy nie zagra w barwach Barcelony i swojego ukochanego narodu?

Państwo Fabregas i Carlota wstrzymali oddech. Francesc podbiegł do telewizora gestykulując i wrzeszcząc niecenzuralne słowa do sędziego, a Nurii zakryła usta dłonią. Allie zauważyła w jej oczach łzy. W końcu jej ukochanemu synowi złamano nogę i jego marzenia stoją pod znakiem zapytani. Carlota objęła matkę powtarzając, ze wszystko będzie dobrze, a Allie mocniej objęła śpiącą na jej kolanach Noreen.

Leżał na kozetce przyciskając do twarzy poduszkę, którą prawie przegryzł.Nie mógł być razem z przyjaciółmi i walczyć o honor, tylko musiał tutaj umierać z bólu. Barcelona, jak mu przed chwilą oznajmił jeden z lekarzy przegrywała 3:1. Kiedy skończyli usztywniać mu prawą, dolną kończynę odetchnął. Spojrzał w dół i zobaczył gips sięgający kolana.
- Wiesz, że wyklucza cię to na... - zaczął lekarz, jednak piłkarz mu przerwał.
- Tak, wiem ! - syknął próbując się podnieść. W tej chwili do sali wbiegła Daniella z malutką Lią na rękach. - Oszalałaś ?! Tłukłaś się z dzieckiem taki kawał? - parsknął udając złego, jednak wcale tak nie było. Był szczęśliwy, że jego ukochana przyjechała.
- Dla ciebie wszystko. - oznajmiła całując Cesca w czoło. - Kocham cię. - dodała podając mu Lię, która nie przestawała płakać.

Po przegranej Barcelony 1:4 z Bayernem państwo Fabregas siedzieli na kanapie jakby byli pogrążeni w żałobie. W tym czasie Allie i Carlota zbierały zabawki z podłogi, którymi bawiła się Noreen. W końcu zadzwonił telefon. Nurii poderwała się z miejsca, mając nadzieję, że to Cesc, jednak okazało się, że dzwoniła Daniella. Fabregasowie nigdy za nią nie przepadali, ale sądzili, że wystarczy, że Cesc ją kocha.
- Słucham?...Wszystko z nim w porządku?... Drogi Boże!... Oczywiście, że możecie!... Będziemy czekać jutro z obiadem... Uściskaj go od nas. - zakończyła odkładając słuchawkę. - Przyjadą jutro, na dość długo.- oznajmiła z uśmiechem.

Od autorki: No i oto pierwszy rozdział. Na potrzeby opowiadania musiałam zmienić bieg meczu z Bayernem. Mam nadzieję, ze choć trochę się podoba, bo ja jestem (mimo tego, że jest krótki) z niego zadowolona. Proszę o szczere komentarze, to dużo dla mnie znaczy! Pozdrawiam i do napisania, Laurel!

czwartek, 18 kwietnia 2013

Prolog

Dokładnie cztery lata temu w wypadku samochodowym zginęli jej rodzice. Dla czternastoletniej wtedy Allie był to prawdziwy szok. W Londynie nie miała żadnej rodziny, która zaopiekowałaby się nią i jej siostrą, dlatego też zostały oddane do jednego z domów dziecka. Za żadne skarby nie chciała, aby Noreen została adoptowana. Wielu powiedziałoby, że była zwykłą egoistką, przecież siostra miałaby dzięki temu lepsze życie. Allie jednak za cel wyznaczyła sobie zaopiekowanie się Noreen. Rodzice nie chcieliby, aby tak bardzo zżyte ze sobą siostry zostały rozdzielone.
Pobyt w domu dziecka był prawdziwą szkołą przetrwania. Dzieciaki były dla nich obu okropne, ale Allie zawsze stawała w obronie Noreen, która była wpatrzona w nią jak w obrazek. Kiedy w końcu ukończyła osiemnaście lat wyjechała z siostrą do Hiszpanii. Czuła się wspaniale. Była wolna, miała Noreen, nie potrzebowała nic więcej, ale... siostra tak. Musiały gdzieś mieszkać, coś jeść, młodsza z nich musiała się uczyć. Właśnie wtedy Allie zdała sobie sprawę jak to wszystko było z jej strony lekkomyślne. Miała przy sobie tylko kilka funtów, które udało jej się wymienić na euro i kupić jedzenie. Kiedy udały się do schroniska dla młodzieży pracownicy chcieli zadzwonić do domu dziecka, jednak Allie zdołała ich wybłagać. Zapisała czteroletnią siostrę do przedszkola, obiecując, że wkrótce zapłaci za kilak miesięcy z góry. Po nocach płakała, żałowała, że nie pozwoliła zaadoptować Noreen, która teraz miałaby wspaniałe życie. Właśnie wtedy znalazła ogłoszenie w gazecie: Potrzebna pomoc domowa! - głosił tytuł. Nad ranem udała się do budki telefonicznej, wrzuciła do niej kilka drobniaków, które jej zostały i zadzwoniła. Okazało się, że ludzie, którzy potrzebowali... po prostu sprzątaczki byli przemiłym małżeństwem mieszkającym z córką.  Allie od razu do nich pojechała. Wyjaśniła swoją sytuacje, bojąc się odmowy, jednak oni z uśmiechem oznajmili, że ją przyjmą i od razu zapłacą, dzięki czemu Angielka mogła zapłacić za przedszkole siostry i kupić małe mieszkanie. Pracowała pięć dni w tygodniu, od ósmej do piętnastej + jakieś dodatkowe weekendy, jeśli będzie trzeba przygotować posiłki dla gości i tym podobne. Francesc Fabregas prowadził własną firmę budowlaną, jego żona Nurii małą cukiernię, a ich córka Carlota studiowała psychologię sportową. Z tą ostatnią Allie szybko się zaprzyjaźniła, znalazła wspólny język. Cała rodzina zawsze zapraszała Allie i Noreen na mecze klubu FC Barcelona, w którym grał ich syn i starszy brat Carloty - Cesc. Cała rodzina była z niego niesamowicie dumna. Właśnie wtedy Allie zdała sobie sprawę, że chce dla Noreen rodziny, takiej prawdziwej, przy której może czuć się bezpieczna, a nie siostry, która była egoistką i nie pozwoliła jej na szczęście. Serce ją bolało, chciało jej się płakać. Teraz nic nie znaczyli zmarli rodzice, którzy chcieli, żeby siostry zawsze trzymały się razem. Liczyło się tylko i wyłącznie szczęście Noreen, którego Allie nie mogła zapewnić.

Od autorki: Witam serdecznie na nowym opowiadaniu! Wiem, prolog bardzo krótki, ale co się będę na wstępie rozpisywać, rozdziały są od tego. Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodoba, nie będzie ono jednak zbyt długie, nie chcę, aby się ciągnęło. Ta historia chodziła mi po głowie, od bardzo, bardzo dawna. Tak więc, co tu więcej mówić. Liczę na szczere opinię, jeśli chcecie być informowani zapisujcie się tutaj, lub pod postem. Następny rozdział pojawi się jednak dopiero za jakiś tydzień, ponieważ mam testy gimnazjalne. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.