sobota, 22 czerwca 2013

5. Zdrada wyszła na jaw.

- Pozwolił ci się ktoś tak do mnie odzywać? - zakpiła Daniella. Wtedy coś w Allie drgnęło. Czemu pozwala jej się tak poniżać? Dlaczego to ona zawsze musi być ofiarą, tą gorszą? W tej chwili czuła przepełniającą ją siłę. Była zdolna wykrzyczeć wszystko o czym wie. Już otwierała usta, kiedy z sypialni wyszedł Cesc.
- Co się dzieje? - zamruczał półprzytomny.
- Dobra. ja już dłużej nie umiem. - oznajmiła Carlota. - Cesc, Daniella cię zdradza. Allie ci to potwierdzi. Widziała co wczoraj wyczyniali, kiedy byłeś na kontroli. - wypaliła po chwili. Angielkę zamurowało. Wytrzeszczyła oczy i nie wiedziała co powiedzieć. Przyjaciółka dźgnęła ją łokciem w żebra.
- Allie? - spojrzał na nią. Jego oczy były tak piękne. Przepełnione bólem. Nie mogła mu tego zrobić, nie umiała. A może, jeśli dowie się o tym teraz będzie bolało mniej? nie będzie dłużej oszukiwany...
Szybko. Podejmij jakąś decyzję...
- To prawda. - szepnęła. Carlota lekko się uśmiechnęła, Gerard złapał za głowę, a Daniella patrzyła na nią, jakby chciała wywiercić dziurę w jej brzuchu. Cesc spojrzał na przyjaciela.
- Nie wierzę. - pomachał przecząco głową, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do sypialni, jednak tym razem zamknął drzwi an klucz. Daniella stanęła obok nich.
- Cesc, błagam, otwórz! To nie prawda! - krzyknęła nie zważając na to, czy obudzi Lię. - Dlaczego wierzysz tej małej dziwce, a nie mi?! - dodała uderzając pięścią w drzwi.
- Odwołaj to, co powiedziałaś, suko! - Carlota rzuciła się na wiedźmę Semaan. Pique po chwili zaczął je rozdzielać, a Allie tak po prostu stałą w miejscu i myślała nad tym, co stało się kilka sekund temu.
~*~
Allie siedziała w kuchni przy kawie razem z Carlotą, a Daniella i Gerard dobijali się do drzwi Cesca.
- Jak mogłyśmy to zrobić?! - wypaliła Allie. - Zniszczyłyśmy wszystko. Może Daniella zrozumiałaby swój błąd i przestała go zdradzać... nie musiałby cierpień. - chlipnęła.
- Daj spokój. Dobrze, że się dowiedział. Teraz może wywalić tą krowę i osła, nie ubliżając zwierzętom na zbity pysk. - syknęła. Allie głośno wypuściła powietrze. W tym momencie usłyszały jak drzwi sypialni się otwierają. Szybko pobiegły na piętro. Zobaczyły, jak Cesc popycha walizkę na kółkach jedną z kul w stronę Danielli.
- Wynoś się. - spojrzał Danielli prosto w oczy. - Jeszcze w tym tygodniu wniosę o rozwód i ograniczenie opieki rodzicielskiej. - dodał.
-  Cesc! - krzyknęła. - Powinieneś wierzyć mi! Tyle już razem przeżyliśmy. Dlaczego miałabym cię zdradzić? I to z twoim przyjacielem! Nie zrobiłabym ci takiego świństwa! Jesteś dla mnie najważniejszy. - była w stanie klęknąć przed nim na kolanach. Teatralnie przetarła niby łzy napływające do oczu.
- Właśnie. - wtrącił się Gerard. - Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Znamy się od dziecka. Nie zrobiłbym tego. - jęknął.
- Wiecie dlaczego wierzę Allie, a nie wam? - westchnął Cesc. - Bo ona nie ma powodu, żeby kłamać. Żegnaj. - spojrzał na Daniellę. - A ty tez masz się wynosić. Nie będę się fatygował, żeby spakować twoje rzeczy. - dodał znów zamykając się w sypialni. Ale za nim to zrobił spojrzał na Allie. jego oczy, wciąż pełne bólu i niedowierzania. Serce podeszło jej do gardła. Czuła ucisk w dołku.
- Zadowolone?! - warknęła Daniella do Carloty i Allie, schodząc po schodach. - Zapłacicie mi za to. - dodała trzaskając drzwiami. 
Gerard podszedł do Allie i spojrzał jej Głęboko w oczy. Jej ciało przeszedł lodowaty dreszcz, bała się co może zrobić, ale on tylko uśmiechnął się półgębkiem, po czym odszedł. Wiedział, jak na nią działa, jak ją przeraża i na pewno to wykorzysta. Dopiero kiedy zniknął za drzwiami frontowymi rozluźniła się.
~*~
Wszyscy, razem z Noreen, którą Nurii przyprowadziła z przedszkola jedli razem obiad. Tym razem w ciszy. Rodzice dopytywali się o Daniellę i Gerarda, ale reszta domowników milczała. Carlota karmiła butelką małą Lię, a Cesc gapił się w talerz. Kilkukrotnie Allie wydawało się, że zaraz się rozpłacze, ale nie. Trzymał się.
- Przepraszam. - otarł serwetką usta, chwycił za kule i pokuśtykał na zewnątrz. Allie szybko wstała i pobiegła za nim. Reszta domowników wymieniła spojrzenia.
- Cesc, zaczekaj! - zawołała. Stanęła przed nim już zapłakana. - Przepraszam. - jęknęła.
- Ale za co?
- Przepraszam, przepraszam,przepraszam. - nerwowo przeczesała włosy. - Gdybym mogła, cofnęłabym czas. - jęknęła.
- Allie, przestań. Dobrze, że to wyszło na jaw. Wiem, że zrobiłaś to, żeby mnie chronić, ale lepiej, że dowiedziałem się o tym teraz. Nikt nie chce być okłamywany. - lekko się uśmiechnął. - Hej, nie płacz. Ta sprawa nie dotyczy ciebie. - otarł jej policzki wierzchem dłoni.
- Właśnie, ze dotyczy. Daniella od początku... nie darzyła mnie sympatią. I już wiem dlaczego. Wtykam nos w nie swoje sprawy. To wszystko przeze mnie... - dodała nie przestając płakać.
- Allie... - przytulił ją mocno. - Dzięki tobie nie będę musiał żyć w nieświadomości, że ważna dla mnie kobieta jest ważna również dla kogoś innego. - wyszeptał jej do ucha.
~*~
Leżała w łóżku patrząc na spokojnie śpiącą Noreen. Carlota zaoferowała się, że pojedzie z nimi jutro po południu do sklepu z ubraniami. Ale Allie nie o tym myślała. W głowie cały czas odtwarzała sobie głoś Cesca, kiedy wymawiał jej imię. Dobrze się stało, że ta zdrada wyszła na jaw. Nikt, oprócz małej Lii, która będzie się wychowywała w rozbitej rodzinie nie będzie musiał cierpieć.
~*~
Upalny dzień. Temperatura sięgała do trzydziestu czterech stopni Celsjusza. Allie otarła czoło mokrą dłonią, a w drugiej trzymała szmatkę i wycierała drewniane meble w altance na tyłach ogrodu. 
- Cześć. - usłyszała głos Cesca. Szybko się podniosła i spojrzała na niego. Zamroczyło ją. Szybko oparła się o stół i zaczęła głęboko wciągać powietrze. 
- Hej,hej. Wszystko okej? - zapytał zaniepokojony kuśtykając bliżej.
- Tak. Tylko dzisiaj taki upał, a mało piłam. - wymyśliła szybko. Przetarła twarz mokrą ręką. 
- Słuchaj, może chciałabyś się przejść? - zaproponował. Zamurowało ją. - Lia się obudziła, a nie chcę, żeby cały czas siedziała w domu. - wzruszył ramionami. - Wiesz, nie mam jak złapać wózka. 
- A,tak. - powiedziała nazbyt głośno. - Jasne, możemy się przejść, tylko skończę. 
Po dziesięciu minutach ostrożnie przebrała Lię z piżamki w malutkie, różowe body w kwiatki i położyła do wózka. Była tak podobna do Cesca. Duże, brązowe oczy, pełne usta i ten charakterystyczny, odrobinkę krzywy nosek. Wyszli z posiadłości Fabregasów i skierowali się wąską uliczką na rynek Arenys de Mar.
- Wiesz, tak naprawdę to od kilku tygodni podejrzewałem, że Daniella mnie zdradza. Wychodziła wieczorem, mówiąc, że umówiła się z przyjaciółkami. Kilka razy dzwoniłem do którejś z nich i zaprzeczały. - zadrżał mu głos. - Po prostu nie chciałem w to uwierzyć. Byłem ślepo zakochany. Myślałem, że jestem szczęściarzem. Robię to co kocham, mam miłość swojego życia i córkę. - przerwał na chwilę zagryzając wargi. - A tu nagle wszystko zaczyna się walić... - westchnął. - Ale. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki kontuzji przyjechałem tutaj, uniknąłem życia w kłamstwie i poznałem ciebie. - uśmiechnął się lekko. Allie parsknęła zaskoczona. Nagle zamroczyło ją. Bała się, że napady nasiliły się, ale okazało się, że był to flesz aparatu. 
- Nie zwracaj na nich uwagi. - westchnął Cesc. - Nauczyłem się z tym żyć. Jutro na okładkach będzie tytuł: Fabregas zdradza swoją partnerkę z młodszą! Albo coś takiego...
- Nie mam zamiaru się tym przejmować. - odparła, również się uśmiechając. Weszli na średniego rozmiaru rynek miasta i usiedli na krawędzi fontanny. 
- Jak ja dawno tutaj nie byłem. - spojrzał w niebo. - Gdy byłem mały zawsze grałem tutaj w piłkę z kolegami. Dopiero później wybudowano taki miały stadion, obok szkoły. - oznajmił. Zaczął rozglądać się dookoła, po chwili zawieszając na czymś wzrok. - Kupisz watę cukrową? - uśmiechnął się szeroko. Nie wyglądał na osobę, która dowiedziała się o zdradzie ukochanej. Wyciągnął z kieszeni kilka drobniaków i podał je Allie. Blondynka podeszła do starszego pana, który stał za czerwonym stoiskiem. Po kilku minutach wróciła do Cesca i Lii, po czym podała mu słodkości.
- A jak wyglądało twoje dzieciństwo? - zapytał prosto z mostu. Nikomu jeszcze nie opowiedziała dokładnie o swoim dzieciństwie, nawet Carlotcie.
- Kiedy miałam czternaście lat moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Nie miałyśmy rodziny, która mogłaby się nami zająć. Rodzice pobrali się w bardzo młodym wieku i wyprowadzili się z małego miasteczka, w którym mieszkali do Londynu. Noreen praktycznie wychowała się w domu dziecka. - zatrzymała na chwile powstrzymując gorzkie łzy, zagryzając je słodką, różową watą. - Kilak miesięcy temu, kiedy skończyłam osiemnaście lat za oszczędności kupiłam dwa, najtańsze bilety i przyjechałam tutaj. Chciałam zacząć wszystko od nowa. Twoi rodzice bardzo mi pomogli. - lekko się uśmiechnęła.
- Przykro mi. - odparł szczerze. Próbował sobie wyobrazić małą Allie, która płacze na pogrzebie rodziców i ściska malutką Noreen za rękę.
- Niepotrzebnie. Dałyśmy radę. - westchnęła.

Od autorki: Napisałam ten rozdział w jeden dzień. Był to taki nagły przypływ weny. Mam nadzieje, ze się podoba. Chciałam ten wątek Gerarda i Seemanki pociągnąć dłużej, ale to znaczyło, że Cześku dłużej by cierpiał, a tego nie chcemy. Niedługo powinnam odwiesić tu-me-ayudas więc się szykujcie! Pozdrawiam i liczę na komentarze. Do napisania!Laurel.

niedziela, 2 czerwca 2013

4. Idealne miejsce dla dłoni Gerarda.

Gerard usiadł na swoim miejscu. Przez cały czas nie spuszczał wzroku z Allie. O czym myślał w tym momencie? O tym, żeby jak najszybciej ją przelecieć. Ale ona nie jest jak Daniella. Nie da się tak szybko.
Wiele razy rozmyślał nad tym, dlaczego on i Daniella mają romans. Z Cesc'iem przyjaźnił się od dziecka, byli jak bracia, a tu nagle sypia z jego miłością i matką córki. Wiedział, że to złe, no ale, w jego przypadku to nieuniknione. Przecież jest przystojny, ma zabójcze ciało no i oczywiście urok osobisty.
- Przestań się tak gapić, bo mnie peszysz. - syknęła Angielka, wyrywając go z zadumy.
- Nic na to nie poradzę, że mnie zauroczyłaś. - uśmiechnął się. Allie zacisnęła dłoń na nożu. Miała ochotę nim go dźgnąć, ale powstrzymała się. Jak ona to wytrzyma, do jasnej cholery ?! Nie może powiedzieć o tym Cesc'owi, będzie musiała znosić tego oto debila przez Bóg wie jak długo. W końcu skończyła robić kanapki. Poukładała je na talerzyku i położyła na stole, po czym umyła ręce.
- Nie zjesz ze mną? - zapytał, kiedy zmierzała w stronę drzwi. Już chciała coś odpowiedzieć, kiedy do środka wtargnęła Daniella.
- Oo! - pisnęła. - Kanapki. Umyłaś ręce? - zapytała Annie. Dziewczyna zacisnęła szczękę. Gdyby była Carlotą, odpowiedziałaby coś w stylu: Nie kurwa, grzebałam nimi w dupie, a potem wytarłam do sera. Ale nie była Carlotą, niestety.
- Tak. - westchnęła zmierzając schodami na górę. Coś ją jednak zatrzymało, jakiś wewnętrzny głos. Wróciła na parter oparła się o ścianę obok drzwi i starała się nie oddychać. Najpierw słyszała cichy, głupkowaty rechot Danielli, a później rozmowę.
- Cesc jedzie dzisiaj do lekarza na kontrolę, nikogo oprócz tej smarkuli nie będzie w domu, czyli... - blondynka wyobraziła sobie, jak Daniella w tym momencie zagryza i oblizuje wargi pomalowane krwistoczerwoną szminką. Stukot obcasów. W tym momencie nie mogła się powstrzymać, żeby tego nie zobaczyć. Wychyliła się trochę. Daniella siedziała Gerardowi na kolanach i całowała go po szyi.
- Boże, daj mi siłę. - szepnęła sama do siebie i spojrzała na schody. Cesc właśnie z nich schodził. Nie! On nie może tego zobaczyć! Popędziła w jego stronę, chciała go czymś zająć. Była już u szczytu schodów, kiedy nadepnęła na sznurówkę i bezwładnie poleciała przed siebie.
- O Jezu! - jęknęła. Leżała na Fabregasie, a on śmiał się z jej miny. Szybko zeszła i spojrzała na nogę piłkarza.
- Allie, nic się nie bój. - parsknął pukając w twardy opatrunek. - Wystarczy, że pomożesz mi wstać i wszystko będzie w porządku. - dodał. Dziewczyna oparła kule o poręcz schodów, Cesc oparł się o jej ramię i jakoś wstali.
- Przepraszam. - zagryzła wargi nie wiedząc co jeszcze powiedzieć.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się. Już wiedziała co różni jego i Gerarda. Cesc niczego nie udawał. Był sobą. W tym momencie do domu wparowała Carlota z torbą z zakupami. Wszyscy usłyszeli jakby przewracające się krzesło. Brunetka weszła do kuchni. Allie przygotowywała się na głośne krzyki, niecenzuralne słowa i paznokcie dopadające czerwone usta Danielli, ale nic takiego się nie stało.
- Allie! Rozpakuj zakupy ! - krzyknęła Daniella. Blondynka tak mocno ścisnęła poręcz schodów, że kostki jej zbielały. Po chwili razem z Carlotą razem wszystko schowały.
- Allie ! Poprasuj Cesc'owi koszulę, bo idzie dzisiaj na kontrolę. - usłyszała.
- Cette chienne est la fille du diable, l'enfer! - powiedział do siebie.
- Ty, młoda. Skąd znasz francuski? - zapytała zdziwiona Carlota.
- Uczyłam się w podstawówce. - odparła zmierzając po schodach na piętro.
- A co to znaczyło?
- Że ta suka jest córką diabła. - oznajmiła. Allie weszła do pokoju Danielli i Cesca. Kobieta wyciągnęła z szafy biała koszulę.
- Dani, nie. Sam to zrobię. Allie ma pewnie dużo rzeczy do zrobienia. - odparł Cesc.
- Przestań, ona tu pracuje, dostaje za to pieniądze. - uśmiechnęła się, co spowodowało, że jej twarzyczka wydawała się jeszcze bardziej krzywa. Angielka wyrwała jej koszulę z dłoni i poszła do salonu, gdzie zaczęła ją prasować. Carlota w tym czasie siedziała rozłożona na kanapie i czytała notatki. W końcu za dwie godziny ma wykład.
~*~
Francesc zawiózł Cesca na kontrolę, Carlota na wykład, a Nurii obiecała Noreen, że pokaże jej cukiernie. Czemu akurat dzisiaj ?!
Allie klęczała na ziemi i wycierała mokrą szmatką podłogę. Nie zrobiła tego mopem, bo chciała, żeby zajęło jej to jak najdłużej. Cesc nie może dowiedzieć się o romansie tych dwojga. Załamałby się, serce by mu pękło. Nie mogła na to pozwolić, nie zasługiwał na to. Co zamierzała zrobić? Nakryć ich na 'tym', zrobić zdjęcie, a raczej udawać, że je zrobiła, bo nie chciała na to patrzeć i szantażować ich. Chciała żeby skończyli ten teatrzyk. Rozmawiała na ten temat z Carlotą. Ona chciała nagrać te igraszki i pokazać, że Cesc'owi, ale Allie nie miała serca, żeby go skrzywdzić. Z zamyśleń wyrwał ją płacz Lii. Słyszała stukot obcasów, kiedy Daniella biegła do niej w samym ręczniku, trzaskając drzwiami łazienki.
Westchnęła głośno. Nie. Nie może tego zrobić. Carlota ją zabije, ale nie będzie się mieszała do życia innych. To nie jej sprawa. Niedługo wszyscy wyjadą, a ona będzie dalej żyła swoim życiem.
Wrzuciła szmatkę do wiadra, podniosła się z klęczek i poszła do łazienki na parterze. Wylała wszystko do ubikacji, a szmatkę wykręciła i wypłukała, po czym powiesiła ją na suszarce.
Weszła na piętro, żeby zabrać swoje rzeczy z pokoju Carloty. Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść. Przechodząc obok sypialni, zobaczyła Daniellę opierającą się o łóżeczko, w którym spała Lia i całującego ją Gerarda. Błądził dłońmi po jej ciele tak długo, aż znalazł ich miejsce. Pod spódniczką, między nogami. Daniella odpinała guziki jego koszuli. W końcu wziął ją na ręce i rzucił na łóżko, nie przestając całować. Śniadanie podeszło Allie do gardła. Już miała biec do łazienki wymiotować. Weszła do pokoju Carloty, zamknęła oczy i starała się zapomnieć o wszystkim co widziała. Usłyszała jęki, śmiech i sprośne słówka. Nie wytrzymała. Wzięła torebkę i cicho zeszła na dół. Otwarła drzwi, a przed nią dosłownie wyrósł Cesc.
- Już jesteście ? - jęknęła starając się wyglądać na opanowaną.
- Tak, nie było korków. - uśmiechnął się wchodząc do środka.
- Nie było korków? Dziwne. - odparła mówiąc to wyraźnie i głośno. Miała nadzieję, że ci na górze to usłyszą, ale tak się nie stało, bo Daniella pisnęła zadowolona.
- Co to było? - zapytał Cesc. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Miała nadzieje, że zaraz z garażu wyjdzie Francesc i zawoła syna. Zaczęło nerwowo wyłamywać palce. W końcu oparła się na nim i udała, że mdleje. Nic innego nie przyszło jej do głowy. - Hej, hej. Allie. - starał się utrzymać ją jedną ręką.
- To nic, tylko na chwilę mnie zamroczyło. - odparła, kiedy kuśtykając starał się wyprowadzić ją na zewnątrz.
- Allie! - zawołała Carlota na cały regulator.Wtedy ktoś spadł z łóżka. Blondynce kamień spadł z serca i stanęła na nogi. - Co się stało?
- Nic,nic. Wszystko dobrze. - odpowiedziała przez zęby kiwając głową w bok.
- Zajmę się nią. Idź do taty, coś od ciebie chce. - powiedziała do Cesca i odeszła z przyjaciółką na bok. - Co jest?
- Daniella i Gerard. Tam. Na górze. Ten teges.
- Masz zdjęcie ?!
- Nie, Carlota. Nie chcę się w to mieszać. Ich życie. - wzruszyła ramionami.
- Allie... - jęknęła przebierając nogami w miejscu jak mała dziewczynka.
- Przepraszam, ale nie mogę. - jęknęła. - Muszę iść po Noreen. - dodała. Przełożyła torbę przez ramię i opuściła posiadłość państwa Fabregas.
~*~
Poszła po siostrę do cukierni Nurii, a zaraz potem do domu. Zjadły ciastka, które dała in Nurii, pobawiły się, pooglądały telewizję, Allie ogarnęła mieszkanie, później zjadły kolację i przygotowały się do spania. Myjąc zęby Allie poczuła, że robi jej się duszno i ciemnieje przed oczami.
- Wiedziałam, że to zbyt piękne. - jęknęła sama do siebie. Cały dzień bez 'incydentu' nie był możliwy. Oparła się o umywalkę, zacisnęła na niej dłonie i czekała aż przejdzie.
- Allie ! - krzyknęła Noreen z pokoju.
- Zaraz przyjdę. - odparła ciężko oddychając. Po omacku wyczuła kran, puściła wodę i opryskała się jej zimnym strumieniem kilkukrotnie. Przeszło. Trwało to dosyć długo, ale przeszło. Dokończyła wieczorną toaletę, po czym poszła do siostry, która już drzemała.

Tej nocy nie spała spokojnie. Śniło jej się, że leży na łące, w piżamie. Zaczyna kropić ciepły deszczyk, słońce nadal świeci, a na niebie pojawia się tęcza. W pewnym momencie to wszystko zamienia się w jaskinie. Nie widać nic. Czuje, że coś, a raczej ktoś ją dotyka. Męska dłoń mąci po jej ciele. Po policzkach, szyi, dekolcie, brzuchu, wędruje coraz niżej. W końcu usta mężczyzny wpijają się w jej. Kilkudniowy zarost pieści jej twarz, a ramiona mocno obejmują. Zaczyna robić się coraz jaśniej. Mężczyzna odsuwa się od dziewczyny. Widać tylko oczy. Te niebieskie oczy...

Allie obudziła się w środku nocy spocona. Oparła się o ramę łóżka i głęboko oddychała. Co to miało być ?! Jej wyobraźnia jest jakaś chora, powinna pójść do psychiatry albo od razu do domu wariatów. Boże, Pique ?! Ten Gerard Pique, który jeszcze kilka godzin temu trzymał rękę między nogami Danielli Semaan?! Bez komentarza.
~*~
Po odprowadzeniu Noreen do przedszkola zjawiła się u państwa Fabregasów wcześniej, jednak ani Francesc, ani Nurii nie siedzieli przy stole. Weszła po schodach na piętro, otworzyła drzwi pokoju Carloty, która jeszcze smacznie spała i wskoczyła na nią.
- Co do... - jęknęła przecierając oczy.
- Witaj, Śpiąca Królewno. - blondynka pokazała jej język. - Gdzie twoi rodzice?
- Wcześniej wyszli. Prosili, żebyś zrobiła pranie. - ziewnęła. - Jak zrobisz to za jakieś pół godziny, to ci pomogę, daj mi jeszcze chwilę... - jęknęła półprzytomna, po czym zasnęła. Allie zeszła z niej i poszła do kuchni, żeby zrobić wszystkim śniadanie. Wyciągnęła z lodówki jajka, z półki patelnię. Zaczęła rozbijać jajka, kiedy poczuła na biodrach czyjeś dłonie. Sapnęła, nie mogąc złapać oddechu. Hiszpan, stojący za nią dotknął ustami szyi Allie, odgarnął włosy na bok. Kiedy zaczął przesuwać dłoń w stronę piersi ocknęła się. Złapała za patelnie z jajkami, szybko się odwróciła i cała zawartość naczynia wylądowała na głowie Gerarda.
- Debil. - syknęła trzaskając drzwiami kuchni. Wbiegła na górę, chcąc iść do Carloty, ale z sypialni wyszła Daniella.
- Uspokój się, kretynko, bo Lię obudzisz. - warknęła.
- Możesz chociaż na moment zamknąć mordę ?! - krzyknęła nie umiejąc wytrzymać. Wtedy z pokoju wyszła Carlota, uśmiechnęła od ucha do ucha, a jej oczy ukazywały pogardę skierowaną na wiedźmę Semaan.

Od autorki: Tak, wiem, że znowu będziecie złe na Gerarda, ale nie mogłam się powstrzymać pisząc ten rozdział. Wybaczycie mi, prawda?Chciałabym z całego serca podziękować za komentarze pod poprzednią notką. Nawet nie wiecie jakiego daje to kopa i motywuje do dalszego pisania. Zapraszam również na resumen-de-la-vida, gdzie pojawił się prolog. Hmm.. co by tu jeszcze... nie mam pojęcia, kiedy pojawi się prolog na que-me-amas, który jest już napisany dawno, tylko czekam na szablon. To chyba tyle. Proszę o komentowanie i pozdrawiam. Do napisania, Laurel!