czwartek, 25 kwietnia 2013

1. Kontuzja

- Nora, nie możesz brać tylu zabawek do przedszkola! - zawołała zniecierpliwiona Allie opierając się o drzwi i co chwilę spoglądając na zegarek. - W końcu jakiejś zapomnisz i będzie płacz, a ja nie zamierzam tłuc się w nocy, żeby przynieść ci lalkę. - dodała. Po chwili Noreen wyszła z sypialni z małym plecakiem, z którego wystawała piłka z reprezentacji Hiszpanii, lalka i szary miś.- Dobra, niech ci będzie, ale ostatni raz. - poddała się Allie, kiedy jej młodsza siostra spojrzała na nią maślanymi oczyma. Wzięła ją za rękę i razem zeszły po schodach starej kamienicy na zewnątrz, a później uliczkami Arenys de Mar udały się w stronę przedszkola. W tym pięknym, starym mieście mieszkały od dwóch miesięcy i powodziło im się całkiem dobrze. Noreen chodziła do przedszkola, w którym miała mnóstwo kolegów i koleżanek, nie tak jak w domu dziecka, w którym nikt jej nie lubił, a Allie miała dobrze płatną pracę, nie mogła więc narzekać. Państwo Fabregas doskonale znali jej sytuacje i zawsze byli chętni do pomocy. Zaprzyjaźniła się nawet z ich córką Carlotą, która studiowała psychologię sportową, aby w przyszłości móc pracować z bratem. Kiedy Allie była mała marzyła o tym, aby zostać księżniczką, jednak z tych rzeczy bardziej realnych - chciała studiować medycynę i jeździć do biednych krajów, aby tam pomagać innym. Nigdy nie przypuszczała, że to ona będzie potrzebować pomocy.
Po odprowadzeniu Noreen do przedszkola wróciła do mieszkania, wzięła swoje rzeczy i udała się do domu państwa Fabregas. Poproszoną ją, aby posprzątała, zrobiła obiad, a później razem z Noreen przyszła zobaczyć mecz FC Barcelony. Nie był to byle jaki mecz, tylko walka o finał Ligii Mistrzów z Bayernem Monachium. Wchodząc do domu minęła się z Carlotą, która szła w stronę samochodu i szukała czegoś w torebce.
- Hej. - uśmiechnęła się Allie, kiedy ta druga prawie nie uderzyła w furtkę.
- Cześć, jejku, Allie przepraszam cię, ale mam rozmowę z dziekanem, a jak na złość nie mogę znaleźć kluczyków do samochodu. - westchnęła prawie powstrzymując łzy. Z natury była osoba niezwykle wrażliwą, jednak potrafiła walczyć o swoje. W końcu wygrzebała klucze z breloczkiem Barcy z dna torebki, pożegnała się z Allie i wsiadła do samochodu. Blondynka powoli weszła do posiadłości państwa Fabregas, wytarła buty, po czym poszła do kuchni. Przywitali ją gospodarze siedzący w kuchni i popijający kawę.
- Dzień dobry. - przywitała się z nimi.
- Witaj, Allie. - uśmiechnął się Francesc czytając gazetę. Nurii podeszła do niej, pocałowała w policzek i odłożyła filiżankę do zlewu.
- Muszę lecieć do cukierni, zacząć robić tort na jakieś wesele. Do zobaczenia na meczu. - pożegnała się z domownikami, po czym wybiegła w pośpiechu. Allie założyła biały fartuszek, spięła włosy w kucyk i zaczęła się zmywaniem naczyń.
- Rozmawiałem wczoraj wieczorem, z moim przyjacielem, doktorem Morganem i... - zaczął Francesc, jednak nie było mu dane dokończyć.
- Przepraszam, ale nie am ochoty o tym rozmawiać. - poprosiła Allie.
- Rozumiem.. - westchnął. - W takim razie rano dzwonił Cesc i powiedział, że niedługo przyjadą razem z Daniellą i Lią. Chciałby cię w końcu poznać.
- To miłe z jego strony, ale to naprawdę...
- Allie, to ważne. Razem z Noreen stałyście się częścią naszej rodziny. Razem z Nurii traktujemy was jak córki, ale ty za każdym razem się odcinasz. Rozumiem... twoją sytuację, ale spójrz w przyszłość. - tłumaczył uśmiechając się lekko.
- O jakiej przyszłości ty mówisz ?! Ja nie mam przyszłości! - jęknęła powstrzymując napływające łzy.

Ze słuchawkami na uszach i w garniturach wszyscy piłkarze Dumy Katalonii weszli na murawę. Przed nimi zapewne najtrudniejszy mecz Ligii Mistrzów z od dawna nieponoszącym żadnej porażki Bayernem Monachium. Cesc stanłą na środku boiska, wziął głęboki oddech i rozejrzał się dookoła. Wciąż trochę bolała go głowa, po wczorajszym obchodzie barów w Monachium razem z kolegami, a najśmieszniejsze było to, ze Gerard obudził się łysy. Wszyscy żartowali, że są gwiazdami "Kac Vegas w Monachium". Na myśl o dzisiejszym poranku parsknął radosnym śmiechem. Nie mógł uwierzyć jakim jest szczęściarzem. Ma wspaniałą narzeczoną, niedawno urodziła mu się śliczna córka i w dodatku gra w klubie marzeń. Czego można chcieć od życia? Nagle ktoś przygniótł go ciężarem ciała i upadł na kolana. Okazało się, że to wiwatujący Iniesta, który darł się na cały regulator zapewniając, że dzisiejszego dnia zmiażdżą Bayern. Po chwili podnieśli się z murawy i zaczęli słuchać trenera.

Po południu poszła odebrać Noreen z przedszkola. Weszła po schodach do placówki, a kiedy otworzyła drzwi zobaczyła bawiące się na dywaniku dzieci. Kiedy siostra ją zobaczyła od razu podbiegła do Allie ściskając ją za nogi.
- Nauczyłam się dzisiaj nowej piosenki! Zaśpiewać ci? - zapytała.
- Chodź, ubierzemy się, a w drodze do cioci i wujka mi zaśpiewasz, zgoda? - uśmiechnęła się zadzajac siostrę na ławeczkę i zaczynając ubierać jej buty.
- Przepraszam, mogę z panią porozmawiać? - zapytała cicho przedszkolanka. Była zaledwie kilka lat starsza od Allie i było widać, że trudno zacząć jej tą rozmowę.
- Tak? - zapytała podnosząc się z kolan.
- Jest wiosna, na dworze robi się naprawdę gorąco, a Noreen wciąż chodzi w zimowych butach. To niezdrowe dla dziecka... - jęknęła, bojąc się, że Allie może źle zareagować. Nie myliła się. Angielka poczuła znajomy ucisk w żołądku.
- Czy pani sugeruje, że...
- Nie! broń Boże! Ja tylko chciałam...
- Proszę nie nie wtrącać. - syknęła, wzięła Noreen za rękę i wyszła z przedszkola. Doskonale wiedziała, że nie jest najlepszą opiekunką, ale przynajmniej trzymają się razem. Chciała zacząć oszczędzać na podróż do Londynu, na grób rodziców, ale przedszkolanka miała rację. Jest wiosna, niedługo lato. Musi zapewnić siostrze wszystko, co jest potrzebne. Kiedy znajdzie chwilę czasu wybierze się z nią do sklepu.
Po kilkudziesięciu minutach siedziały już w salonie u Fabregasów. Nurii bawiła się z Norą, Francesc podpisywał jakieś dokumenty związane z jego firmą budowlaną, a Allie szykowała popcorn i chipsy, co chwilę wypatrując Carloty, która po dosyć długim oczekiwaniu pojawiła się w drzwiach. Pomogła Allie poukładać wszystko na stole, po czym usadowiła się na kanapie.

Ostatni wdech. Ostatni wydech. I... czas na rozpoczęcie meczu.Piłkarze Barcelony wbiegli na murawę Alianz Areny. Ustawili się na swojej stronie, objęli ramionami i czekali na hymn Ligii Mistrzów. Zaraz po jego zakończeniu uścisnęli ręce z rywalami i każdy pobiegł na swoją pozycję. Cesc spojrzał na kibiców Bayernu, którzy oczywiście dominowali. Niedługo nie będziecie się tak cieszyć, pomyślał w duchu. Mecz rozpoczął się. *Na samym początku Barcelona kontrolowała grę, jednak w piątej minucie stało się coś, czego nie przewidział nikt. Arjen Robben podciął szarżującego Fabregasa, który dodatkowo pośliznął się na piłce i wylądował na murawę czując okropny ból. Spojrzał na swoją stopę, która była dziwnie wygięta i jęknął z bólu. W mgnieniu oka dookoła niego pojawił się sztab medyczny. Zawodnik Bayernu dostał zaledwie żółtą kartkę, po czym szybko wrócił do gry. Świat Cesca zatrzymał się. Czy właśnie w tym momencie jego kariera dobiegła końca? Czy już nigdy nie zagra w barwach Barcelony i swojego ukochanego narodu?

Państwo Fabregas i Carlota wstrzymali oddech. Francesc podbiegł do telewizora gestykulując i wrzeszcząc niecenzuralne słowa do sędziego, a Nurii zakryła usta dłonią. Allie zauważyła w jej oczach łzy. W końcu jej ukochanemu synowi złamano nogę i jego marzenia stoją pod znakiem zapytani. Carlota objęła matkę powtarzając, ze wszystko będzie dobrze, a Allie mocniej objęła śpiącą na jej kolanach Noreen.

Leżał na kozetce przyciskając do twarzy poduszkę, którą prawie przegryzł.Nie mógł być razem z przyjaciółmi i walczyć o honor, tylko musiał tutaj umierać z bólu. Barcelona, jak mu przed chwilą oznajmił jeden z lekarzy przegrywała 3:1. Kiedy skończyli usztywniać mu prawą, dolną kończynę odetchnął. Spojrzał w dół i zobaczył gips sięgający kolana.
- Wiesz, że wyklucza cię to na... - zaczął lekarz, jednak piłkarz mu przerwał.
- Tak, wiem ! - syknął próbując się podnieść. W tej chwili do sali wbiegła Daniella z malutką Lią na rękach. - Oszalałaś ?! Tłukłaś się z dzieckiem taki kawał? - parsknął udając złego, jednak wcale tak nie było. Był szczęśliwy, że jego ukochana przyjechała.
- Dla ciebie wszystko. - oznajmiła całując Cesca w czoło. - Kocham cię. - dodała podając mu Lię, która nie przestawała płakać.

Po przegranej Barcelony 1:4 z Bayernem państwo Fabregas siedzieli na kanapie jakby byli pogrążeni w żałobie. W tym czasie Allie i Carlota zbierały zabawki z podłogi, którymi bawiła się Noreen. W końcu zadzwonił telefon. Nurii poderwała się z miejsca, mając nadzieję, że to Cesc, jednak okazało się, że dzwoniła Daniella. Fabregasowie nigdy za nią nie przepadali, ale sądzili, że wystarczy, że Cesc ją kocha.
- Słucham?...Wszystko z nim w porządku?... Drogi Boże!... Oczywiście, że możecie!... Będziemy czekać jutro z obiadem... Uściskaj go od nas. - zakończyła odkładając słuchawkę. - Przyjadą jutro, na dość długo.- oznajmiła z uśmiechem.

Od autorki: No i oto pierwszy rozdział. Na potrzeby opowiadania musiałam zmienić bieg meczu z Bayernem. Mam nadzieję, ze choć trochę się podoba, bo ja jestem (mimo tego, że jest krótki) z niego zadowolona. Proszę o szczere komentarze, to dużo dla mnie znaczy! Pozdrawiam i do napisania, Laurel!

czwartek, 18 kwietnia 2013

Prolog

Dokładnie cztery lata temu w wypadku samochodowym zginęli jej rodzice. Dla czternastoletniej wtedy Allie był to prawdziwy szok. W Londynie nie miała żadnej rodziny, która zaopiekowałaby się nią i jej siostrą, dlatego też zostały oddane do jednego z domów dziecka. Za żadne skarby nie chciała, aby Noreen została adoptowana. Wielu powiedziałoby, że była zwykłą egoistką, przecież siostra miałaby dzięki temu lepsze życie. Allie jednak za cel wyznaczyła sobie zaopiekowanie się Noreen. Rodzice nie chcieliby, aby tak bardzo zżyte ze sobą siostry zostały rozdzielone.
Pobyt w domu dziecka był prawdziwą szkołą przetrwania. Dzieciaki były dla nich obu okropne, ale Allie zawsze stawała w obronie Noreen, która była wpatrzona w nią jak w obrazek. Kiedy w końcu ukończyła osiemnaście lat wyjechała z siostrą do Hiszpanii. Czuła się wspaniale. Była wolna, miała Noreen, nie potrzebowała nic więcej, ale... siostra tak. Musiały gdzieś mieszkać, coś jeść, młodsza z nich musiała się uczyć. Właśnie wtedy Allie zdała sobie sprawę jak to wszystko było z jej strony lekkomyślne. Miała przy sobie tylko kilka funtów, które udało jej się wymienić na euro i kupić jedzenie. Kiedy udały się do schroniska dla młodzieży pracownicy chcieli zadzwonić do domu dziecka, jednak Allie zdołała ich wybłagać. Zapisała czteroletnią siostrę do przedszkola, obiecując, że wkrótce zapłaci za kilak miesięcy z góry. Po nocach płakała, żałowała, że nie pozwoliła zaadoptować Noreen, która teraz miałaby wspaniałe życie. Właśnie wtedy znalazła ogłoszenie w gazecie: Potrzebna pomoc domowa! - głosił tytuł. Nad ranem udała się do budki telefonicznej, wrzuciła do niej kilka drobniaków, które jej zostały i zadzwoniła. Okazało się, że ludzie, którzy potrzebowali... po prostu sprzątaczki byli przemiłym małżeństwem mieszkającym z córką.  Allie od razu do nich pojechała. Wyjaśniła swoją sytuacje, bojąc się odmowy, jednak oni z uśmiechem oznajmili, że ją przyjmą i od razu zapłacą, dzięki czemu Angielka mogła zapłacić za przedszkole siostry i kupić małe mieszkanie. Pracowała pięć dni w tygodniu, od ósmej do piętnastej + jakieś dodatkowe weekendy, jeśli będzie trzeba przygotować posiłki dla gości i tym podobne. Francesc Fabregas prowadził własną firmę budowlaną, jego żona Nurii małą cukiernię, a ich córka Carlota studiowała psychologię sportową. Z tą ostatnią Allie szybko się zaprzyjaźniła, znalazła wspólny język. Cała rodzina zawsze zapraszała Allie i Noreen na mecze klubu FC Barcelona, w którym grał ich syn i starszy brat Carloty - Cesc. Cała rodzina była z niego niesamowicie dumna. Właśnie wtedy Allie zdała sobie sprawę, że chce dla Noreen rodziny, takiej prawdziwej, przy której może czuć się bezpieczna, a nie siostry, która była egoistką i nie pozwoliła jej na szczęście. Serce ją bolało, chciało jej się płakać. Teraz nic nie znaczyli zmarli rodzice, którzy chcieli, żeby siostry zawsze trzymały się razem. Liczyło się tylko i wyłącznie szczęście Noreen, którego Allie nie mogła zapewnić.

Od autorki: Witam serdecznie na nowym opowiadaniu! Wiem, prolog bardzo krótki, ale co się będę na wstępie rozpisywać, rozdziały są od tego. Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodoba, nie będzie ono jednak zbyt długie, nie chcę, aby się ciągnęło. Ta historia chodziła mi po głowie, od bardzo, bardzo dawna. Tak więc, co tu więcej mówić. Liczę na szczere opinię, jeśli chcecie być informowani zapisujcie się tutaj, lub pod postem. Następny rozdział pojawi się jednak dopiero za jakiś tydzień, ponieważ mam testy gimnazjalne. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.